środa, 29 października 2014

Rozdział 1

                                                       



                    Alice

                                                        Dzień wcześniej...
       




              Leżałam na łące i rozmyślałam...miałam pełno myśli w głowie. Moją starszą siostrą jest Emma, którą rodzice by uchronić przed klątwą wysłali do innego świata. W tym czasie klątwa ogarnęła cały magiczny świat pozostawiając go w bezruchu przez 7 lat. Po tym czasie z nieznanych powodów klątwa zmieniła swój tryb. Życie powróciło do krainy, ale nikt nie pamiętał tego co się wcześniej zdarzyło oraz nikt nie pamiętał o Emmie. W tym czasie urodził się mój brat Will. Zaś dwa lata później urodziłam się ja. Gdy miałam 7 lat wraz z Willem podczas kolejnej z wojen przypadkiem zostaliśmy  wciągnięci przez wrogów do magicznego przejścia.Przejście musiało aktywować klątwę , która na nowo zmroziła życie. Przez 12 lat żyliśmy  w krainie zwanej Krainą Czarów, po tym czasie Emma, która dowiaduje się prawdy o swoim pochodzeniu zostaje wybawcą i niszczy klątwę. Emma przeniosła się z Nealem i swoim synem Henrym do NY, z tej racji Will został prawowitym dziedzicem tronu. Dzięki Willowi  i temu co przeżyliśmy stałam się odważna, nie boje się zaryzykować. Rodzice próbują ze mnie zrobić księżniczkę, delikatną dobrą, ale to na nic życie mnie już wychowało jestem jaka jestem. Zmienić mnie nie można. Można jedynie zaakceptować albo nienawidzić. Ogólnie zwisa mi to, kto co o mnie pomyśli. Nie przejmuje się tym, nie jestem zła, nie krzywdzę innych, jestem po prostu sobą. Moje myśli nagle znikły, gdy tylko usłyszałam szmer. Rozejrzałam się dookoła, ale nic nie zauważyłam, wyjęłam z tylnej kieszeni spodni sztylet odwróciłam się z zamiarem  zaatakowania.
 - Will !!! - krzyknęłam lekko dysząc, gdy go zobaczyłam - do cholery, chce być sama jasne, nie idę...- ale nim skończyłam on mi przerwał.
- Siostra spokojnie, nie jestem szpiegiem, nikt ci nie karze iść na ten bal, ale... - kurna wiedziałam, że zaraz zacznie - było by miło gdybyś zechciała być na balu na twoje urodziny - przekręciłam oczami - Alice zrób to dla rodziców.Wiem, że dziś nie chciałaś nic...
- No właśnie nic nie chciałam, tylko świętego spokoju!! - tym razem ja mu przerwałam.
- No, ale wiesz... nas nie było w domu 12 lat, oni po prostu chcą to nadrobić.
- I teraz niby co, każde urodziny, aż do siedemdziesiątki będę miała bal wystawiany przez rodziców. A oni starzy nie są, to może nawet do setki - popatrzyliśmy się na siebie i oboje wybuchnęliśmy śmiechem starając się sobie to wyobrazić  - ok dobra już idę, będę na tym balu.
- Moja mała siostrzyczka, taka malutka - pacnęłam go w łeb.
- Weź już ty lepiej cicho bądź. - Will się tylko zaśmiał pod nosem. Powoli poszliśmy w stronę pałacu mijając po drodze ludzi, którzy tylko jak mnie widzieli składali życzenia. Czułam się dziwnie z tym, bo nie lubię być traktowana jak monarcha. Tylko kiwałam im głową w zamyśleniu.



         Mistic Falls 

    Tego dnia w Mistic Falls było pełne turystów, kolejne święto miasteczka.
-Tayler !! Tayler !!..eh...gdzie ta głupia hybryda się podziała..- wściekała się pod nosem Caroline.
Szła do budynku szkoły nagle zauważyła Stefana i szybko zaczęła do niego maszerować. Ten tylko, gdy ją zobaczył od razu zaczął się wycofywać.
- Stefan !!Stój !! - szybko do niego dobiegła
Tak Caroline ? - Stefan próbował ukryć uśmiech co mu nie wychodziło.
- Muszę poobwieszać dekoracje, a nagle Tayler zniknął mi z oczu, nie wiem gdzie jest, pomożesz mi ?- popatrzyła na niego z dużymi oczami.
- Jasne i  nie denerwuj się. Udawaj, że jest dobrze - rozmawiając rozwieszali dekoracje.
-Trudno się nie denerwować, tyle ludzi, a tu jest niebezpiecznie. Enzo i  Klaus będą mieli  darmową przekąskę.
- Postaramy się , żeby nic się nie stało, no a teraz panno Caroline uśmiech poproszę - udał, że robi jej zdjęcie.



     W Mistic Grill ludzie tłumnie wchodzili i wychodzili, przy stoliku siedział Damon po chwili do niego się przysiadł Enzo. Damon nawet nie podniósł wzroku.
- Pełno chodzącej krwi, a ty tutaj. - Damon tylko prychnął.
- A ty co się czepiasz ? Mnie to już nie bawi. - zaczął kręcić szklanką w dłoni.
- Ehh...zmieniłeś się, kiedyś wyciągnę cię na prawdziwe polowanie. No weź stary, jak za dawnych lat...no...nie daj się prosić - Damon popatrzył przez chwilę na Enzo zamyślając się nad słowami.
- No w sumie czemu nie - po chwili obaj wyszli z baru.
- Czas zacząć zabawę - mruknął pod nosem Damon przyglądając się wygłodniale ludziom.
 Szli między ludźmi, wyczuwając bijące serca, tętno krwi niczym symfonia wygrywała dla nich swoje dźwięki, po chwili się rozdzielili. Oboje znaleźli ładne dziewczyny, a dzięki hipnozie robiły dokładnie to czego oczekiwali.
- Jak masz na imię ? - dziewczyna wpatrywała się intensywnie w oczy Damona.
- Lilanna - powiedziała otępiałym głosem, patrząc na niego pusto.
- Słuchaj Lila, nie będziesz krzyczeć - pokiwała głową i jednym szybkim ruchem wbił się w szyję dziewczyny. Pił łapczywie jej krew, aż jej ciało stało się bezwładne.



Usłyszał za sobą brawa. Odwrócił się i zobaczył uśmiechniętego Enzo, który był bardzo zadowolony.
- I to rozumiem, mój najlepszy przyjaciel wrócił.
- Spadaj - warknął, ale po chwili się uśmiechnął. Popatrzył na zwłoki dziewczyny obojętnym wzrokiem. - a mogłem jeszcze się zabawić - wzruszył ramionami - trudno trzeba cię gdzieś wyrzucić - mówił podnosząc jej ciało.

        





               Alice

  Nadchodził wieczór, a wraz z nim czas balu. Ubrałam długą czarną sukienkę z rozcięciem na biodrze. Upięłam włosy w wysoki kucyk, nadal czułam się dziwnie. Nałożyłam jeszcze na to bolerko, które idealnie pasowało do sukienki. Wzięłam głęboki wdech, patrzyłam chwilę w lustro przy łóżku.



- No no no siostra !! - wrzasnął Will wpadając do środka.
Ja cię kiedyś zabiję! Nie umiesz pukać?! - patrzyłam na niego z chęcią mordu.
- Nie strasz, nie strasz, kogo potem byś dręczyła. Jestem sensem twojego życia.
- No chyba upierdliwym czymś - ostatni raz przeczesałam włosy.
- Blablabla...dla kogo się tak stroisz ? hmmm ? Może dla Hooka - rzuciłam w niego szczotką.



- Zaraz stąd wylecisz, jeszcze jedno słowo.
- Dobrze już dobrze - próbował ukryć śmiech co mu oczywiście nie wychodziło.
- Z czego się śmiejesz głąbie ?? -  mimo tego sama się zaczęłam śmiać - Weź już chodźmy.
Po kilku minutach weszliśmy na sale balową bokiem by nie robić nie potrzebnego szumu.
Ustałam przy ponchu nalewając sobie kieliszek i gdy obróciłam się  zobaczyłam uśmiechniętego Hooka.
- Ślicznie wyglądasz Alice - pocałował mnie w dłoń.
- Dziękuje Kilianie, jak tam? znalazłeś część mapy?
- Twoje urodziny, bal, a ty myślisz o jakieś mapie. No tak jesteś jak najbardziej sobą - uśmiechnęłam się - Nie jeszcze, nie mam pojęcia gdzie i jak mam znaleźć tą część. Wiesz co tracę już nadzieje - piliśmy ponch i rozmawialiśmy dalej. Kątem oka zauważyłam jak Will zabawia wszystkie dziewczyny. Wygłupiał się i próbował je czarować.
- Znajdziemy ją - spojrzał na mnie - chyba nie myślisz, że zostawię cię z tym samego - na co się uśmiechnął. Przeżyłam już z nim nie jedną przygodę, mogę na nim polegać w każdej sytuacji.
- A teraz moja droga, zatańczysz? - lekko się skłonił podając dłoń.
- Z chęcią - ujęłam jego dłoń, weszliśmy głębiej na parkiet. Objął mnie w pasie i zaczął prowadzić w rytm wolnej muzyki, cały czas spoglądał mi w oczy. Czułam jak nimi próbuje mnie dojrzeć. Po paru minutach poczułam jak jego dłoń zaczęła się zsuwać na mój pośladek. Złapałam jego dłoń i ułożyłam w to samo miejsce gdzie spoczywała wcześniej. Zbliżyłam twarz do jego ucha i szepnęłam.
- Uważaj na to co robisz Hook.
- Mmmm...ale powstrzymać się nie umiem, nie przy tobie - spojrzałam mu w oczy, chyba nigdy mnie sobie nie odpuści.
- Ty przy żadnej nie umiesz się powstrzymać.
- Ale ty mnie kręcisz najbardziej, no i  jako jedyna się mnie oparłaś.
- No i raczej ci do łóżka nie wpadnę więc zapomnij - zmrużył oczy i powiedział.
- Jeszcze zobaczymy - pokręciłam tylko głową i tańczyliśmy dalej w zgodnym rytmie.





       W ogrodzie obok wejścia do sali


- David ? - spojrzał na nią - Alice powinna mieć jeszcze dodatkowe lekcje nie sądzisz?
- Snow - powiedział wzdychając - ona jest już dorosła,  jak będzie chciała to będzie chodzić na dodatkowe lekcje. Wiem, że dorastała bez nas, ale pamiętaj ona nie jest już dzieckiem.
- Wiem, wiem, ale... - nim skończyła złapał ją za rękę.
- Żadnego ale musimy uszanować jej wybory - wtuliła się w niego i pocałowała.



- Masz racje ehh...ciągle mam wrażenie, że ma dopiero 7 lat. Chyba za dużo matkuje, ale spójrz najpierw Emma potem Alice i Will. Żadnego dziecka nie wychowaliśmy tak naprawdę.
- Kochanie wyrosły na dzielne i mądre osoby. Dalej je wychowujemy, uczymy siebie nawzajem, spędzamy czas - próbował ją pocieszyć.
-Tak wiem, z Emmą spędzaliśmy więcej czasu jak się odnaleźliśmy z Willem było podobnie.
- Ale z Alice jest inaczej - pokiwała głową - ma charakter po tobie.
- Ej a to źle - spojrzała na niego  z lekkim fochem.
- Nie, skąd, jest po prostu dzielna, mądra i bardzo samodzielna jak jej przepiękna matka. - zrobił duże oczy.
- Hmm...właśnie próbujesz się podlizać. Kiepsko ci to idzie, lepiej poćwicz. - uśmiechnęła się z przekąsem i odeszła w głąb sali.
- No tatuś - nagle obok Davida pojawił się Will - to jednym słowem masz przechlapane.
- Idź ty, bo zaraz - chciał go walnąć, ale Will się uchylił
- Stary tracisz formę, trzeba cię podszkolić - nabijał się w najlepsze, śmiejąc z ojca.
- Tylko nie stary - Will znowu się uchylił. - Byś lepiej  z siostrą spędził czas.
- Alice ma już kogoś do towarzystwa - przypomniał sobie Alice tańczącą z Hookiem.
- Kogo ? - spojrzał na Willa - Nie widziałem jej od chwili rozpoczęcia się balu.
- Eeemm..no z kimś tam..nie widziałem za bardzo - unikał odpowiedzi wiedząc, że ojciec nie ufa Hookowi.
- Właśnie taniec ojca z córką - chciał już iść, ale został pociągnięty za ramię.
- Ty, co ty chcesz zrobić ? Chyba nie planujesz z nią tańczy ?
- No tak... - Will szybko mu przerwał.
- Ej nie ma mowy, no przestań , zrobisz jej obciach.
- Jaki obciach?
- Ojciec ty nie kumasz tego nowego pokolenia, poczuje się jak dziecko i to przed całym królestwem.
- Ale tak było zawsze ojciec tańczył z córką.
- No tak, ale  czasy się zmieniają, ona chce by inni, a zwłaszcza wy, widzieli w niej dorosłą osobę.
- Masz racje, zaraz sfiksuje jak matka.
- Tato... - Will spoglądał na coś za nim, a jego ojciec zaczął się domyślać, że właśnie wpadł w tarapaty.
- Snow kochanie - powiedział David obracając  się z miną szczeniaczka.
- Nie próbuj nawet - patrzała na niego gniewnie.
- Hehe to może ja już zniknę - Will szybko odszedł zostawiając za sobą kłócących się rodziców.


       Will

    Idąc tak oglądałem się w tył na rodziców, ojciec sobie cały czas grabi, a matka cały czas  kopie mu tyłek. Mam cudownych rodziców, no Alice pewnie będzie jak matka. Biedny będzie ten co będzie chciał być z nią. Nawet nie zauważyłem jak na kogoś wpadłem, była to piękna dziewczyna o długich blond włosach. Szybko podałem jej dłoń.
- Przepraszam, wszystko ok ? - jak zawsze się zamyśle to coś się takiego dzieje i na kogoś wpadnę lub zrobię coś bez myślenia.
- Tak tak, jest dobrze - wstała i patrzała na mnie.
- Możesz chwile poczekać? Zaraz wrócę, muszę coś oddać ojcu - pokiwała z uśmiechem głową, a ja szybko ruszyłem nie chcąc by na mnie długo czekała. Po kilku minutach już do niej wróciłem lekko zdyszany.
- Jak ci na imię? Nie kojarzę cię zbytnio - przyglądałem się jej intensywnie łapiąc oddech i starając sie wyglądać jakbym nie przebiegł do niej całej drogi.
- Elsa, nie jestem stąd - jej blond włosy cudnie lśniły w słońcu.
- Will, szkoda chciałbym z tobą spędzić więcej czasu - była taka piękna, zaśmiała się cicho.
- To bardzo miłe, może opowiesz mi więcej o sobie i twojej rodzinie - powiedziała szybko co wskazywało na zdenerwowanie. Nie lubię jak ktoś szaleje jak się dowiaduje, że jestem następcą tronu.
- Bardzo chętnie - poszliśmy w stronę ogrodów wolnym krokiem. Dotykając jej skóry czułem dziwne zimno jakby lodowate sople wbijające się w skórę. Nie przejmując się tym zbytnio szedł razem z Elsą do ogrodów.


                      Alice

    Kiedy skończyłam tańczyć z Hookiem chciałam trochę odpocząć w ogrodach. Nijak nie umiałam pozbyć się Hooka, ciągle za mną szedł jak pies, a gdy jakiś facet próbuje się do mnie zbliżyć ten skutecznie ich odgania.
Dobre przynajmniej jest to, że mi nikt nie przeszkadza. Zaśmiałam się cicho.
- Hej, masz ochotę stąd prysnąć? - spojrzałam na niego lekko mrużąc oczy - No tak, po co  pytam, to jak ogród?
- Kilian, chciałam się przejść, sama - akcentując ostatnie słowo.
- Ok to ty sama, ja sam, może być? - pokręciłam głową, to się robi uciążliwe.
- Nie...Hook ja... - nagle znalazł się bardzo blisko mnie, patrzeliśmy sobie w oczy.
- Chyba, że pójdziemy na statek i trochę popływamy. Będziesz kapitanem okrętu dzisiejszego dnia.
- No proszę, a jednak zmieniałam zdanie. - uśmiechnęłam się, a on się bardziej zbliżył.
- Taak ??
- Chcę być sama... - po chwili dodałam - no, a potem przyjdę na twój statek.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem - uśmiechnął się i po chwili go nie było.
- Nareszcie - cicho westchnęłam i udałam się do ogrodów. Powoli idąc nuciłam pod nosem, nagle zauważyłam Willa z jakąś dziewczyną idących w moją stronę.
- Wasza wysokość - dziewczyna się ukłoniła
- Nie musisz i  wystarczy tylko Alice.
- Elsa miło mi poznać - wyglądała trochę znajomo, kogoś mi przypomina.
- Will znikam na jakiś czas, nie widziałeś mnie jakby co - spojrzałam na niego.
- Spoko, znowu mam cię kryć, ale chociaż mogę wiedzieć kiedy wrócisz.
- Chyba jutro, z Hookiem, więc nie będę z nim za długo.
- Co męczy cię, że cię podrywa ? - tylko powiedział i od razu oberwał.
- Chcę po prostu być chwile sama z dala od domu - na co dziewczyna się dziwnie uśmiechnęła - ok idę już - zbliżyłam się do jego ucha - nie szalej z tą dziewczyną - zaśmiał się i mnie lekko popchnął.
- Leć, bo Hook pewnie już rum studzi - szłam powoli patrząc na gwiazdy do doków.


                    Will

    Gdy tylko Alice odeszła, chciałem porozmawiać z Elsą. Nagle spostrzegłem, że nigdzie jej nie ma ,co było dość dziwne, nie mogła tak po prostu zniknąć. Poczułem skurcz w dłoni przyjrzałem się jej i dostrzegłem szron, który po chwili zaczął znikać. Wszystko było dziwne, ta dziewczyna jest bardzo tajemnicza. Nie chciała dużo mówić o sobie, za to była bardzo ciekawa mojej rodziny. Potrząsnąłem głową chcą odgonić myśli i powoli wróciłem na ten bal.


                  Wśród drzew

    Postać kobiety stała patrząca z oddali na zamek w którym ludzie się bawili. Jej usta wygięły się w złowieszczym uśmiechu. Blond długie włosy lekko opadały na ramiona.
- Mogę spełnić twoje życzenie, droga Alice, nawet na zawsze - zaśmiała się cicho.


                Mistic Falls - rezydencja Mikelsonów


Rebecca siedzi na sofie i popija burbon przerzucając kartki jakieś księgi. Nagle poczuła wstrząs i cały alkohol się wylał na nią.
- Kol ! !!!! To sukienka od Armaniego - wydarła się na brata, gdy na niego spojrzała.
- Od kiedy ty się przejmujesz ciuchami - walnęła go obcasem
- Od teraz głąbie, nie widzisz co robię?
- No właśnie, co robisz ? - spojrzała na niego z chęcią mordu - ok nie pytam, ale chyba coś bardzo ważnego.
- Tak kurwa, piłam burbon. Możesz się ulotnić, nie masz kogo innego wkurzać.
- Nie - powiedział z uśmiechem, do salonu wszedł Klaus.
- Zabierz stąd swojego durnego braciszka - Klaus się im przyjrzał.
- Ej jestem także twoim bratem -  powiedział Kol spoglądając na Rebeccę.
- Już nie - chciała już się na niego rzucić
- Bex uspokój się - Klaus powoli usiadł na fotel obok.
- Nick niby jak, wypruje mu flaki i tyle - Rebecca już chciała to zrobić, gdy do nich dołączył najstarszy z braci Elijaha.
- Bex niech on przeżyje, co? Wiem, że jest głupi i mocno wkurzający.




- No to mało powiedziane, dobra cwaniaku będziesz żyć, ale jeszcze jeden taki wybryk, a pożałujesz.
-Już żałuję, bo jesteśmy rodzeństwem - Rebecca w końcu nie wytrzymała i  rzuciła się na Kola.
- Eh ta nasza siostrzyczka i jej wybuchowy charakter - powiedział pod nosem Klaus.
- Nicklaus, możesz powiedzieć, co ty kombinujesz z nowymi wilkołakami, po co ci one ?
- Elijaha drogi braciszku, nic nie kombinuje - uśmiechnął się cwaniacko i wyszedł z domu zostawiając za sobą zamyślonego Elijahe.


                    Damon

   Noc rozciągała się nad całym miastem. Gwiazdy rozświetlały z księżycem mrok, siedziałem wśród drzew na jednej z gałęzi rozmyślając nad niestety moim bardzo długim życiem. Stefan jak zwykle uważa, że dalej jesteśmy ludźmi i mamy uczucia. Pfuu...jeszcze co, wampir i uczucia, jak zwykle się naczytał jakiś bzdur z książek. A i jeszcze Lexi - przyjaciółka Stefka, nawbijała mu bzdur, ja w to nie wierzę. Taaa i sam ją zabiłem, czego chyba nawet żałuje.



Nagle obok mnie ktoś usiadł, leniwie obróciłem twarz.
- Co tu robisz? Stefan pewnie cię szuka - Elena odwróciła wzrok i głęboko odetchnęła.
- Damon, muszę coś powiedzieć, jesteś dla mnie ważny, ale...ty wiesz, że to jego koch...
- Przestań, mam to gdzieś - odpowiedziałem z powagą, nie chciałem kolejny raz tego słuchać.
- Nie chce żebyś cierpiał - prychnąłem - wiesz co mam na myśli.
- Tak wiem, Elena było minęło, nie mówmy o tym.
- Dobrze, zawsze możesz na mnie liczyć. Ok to ja idę - kiwnąłem lekko głową patrząc w niebo. Po chwili ona zniknęła, kiedyś była Katherina, wredna suka. Wykorzystywała zarówno mnie jak i Stefana, a Elena zupełnie inna, kompletne przeciwieństwo Katheriny. Każda dziewczyna wybierała Stefana, zawsze to Stefan. Pewnie to przez mój arogancki charakter. Z resztą mnie to nie obchodzi, miłości nie ma. Jest tylko pożądanie i krew nic więcej się nie liczy. Patrzyłem osłupiały w niebo na którym migotały gwiazdy. Zauważyłem spadająca gwiazdę, nie wierze, że się życzenia spełniają, ale mimo tego zażyczyłem sobie by ktoś mnie zrozumiał, żeby w moim życiu coś się zmieniło.




    






            
                  Alice

     Dryfowaliśmy statkiem, lekki wiatr owijał nasze ciała, leżeliśmy na pokładzie i spoglądaliśmy w gwiazdy.
- Alice? - obróciłam głowę w jego stronę - Chciałabyś się ze mną gdzieś wybrać ? Gdzieś popłynąć daleko w nieznane ? - uśmiechnęłam się.
- Wiesz, czytasz mi w myślach, brałeś lekcje u Rumpelstilka? - uśmiechnął się cwanie.
- Po prostu cię znam panno Nolan.
- Tak, tak, nie przeginaj Hook - powiedziałam, gdy tylko się zbliżył - uważaj ci radzę.
- Masz takie piękne oczy - miałam dość tej gierki, szybko go powaliłam z powrotem na plecy trzymając za gardło.
- Jeszcze jeden ruch, jedno słowo, a wypruje ci flaki - puściłam go i zeszłam pod pokład.
- Kobieta z charakterem ! Dlatego cię lubię !! - krzyczał, a ja wchodziłam na prycze.
- Zamknij się chce spać !! - przewracałam się na bok.
- Muszę się przytulić ! - jego głos rozchodził się echem.
- Masz  swój rum !! Do niego przytul swój piracki tyłek !!
- Ale ja wole twój !! Jest lepszy od rumu! - w jego głosie było słychać rozmarzenie.
- Ciekawe czy jutro powiesz to samo jak wyleje ci go !
- Nie odważysz się !!
- Właściwie teraz mogę to zrobić !! - po kilku chwilach było słychać szybkie kroki i następnie do kabiny wpadł zdyszany Hook.
- Ostrzegam Nolan, tylko tknij mój rum - podchodził grożąc palcem.
- Tak tak, już się boję - nagle zamachnął ręką szybko przeturlałam się i ustałam. Chwyciłam miecz i naparłam na niego. Kilian obronił się swoim hakiem, staliśmy blisko siebie. - Chciałam iść spać.
- A może tak razem pójdziemy - uśmiechając się przyciągnął mnie bliżej siebie
- Śnisz - nadepnęłam mu na buta obcasem i odepchnęłam - Lepiej daj mi spać, bo będziesz mieć ZWK- położyłam się z powrotem.
- Że co będę mieć? - spojrzał zdezorientowany.
- Zajebiście wkurzoną kobietę, a teraz sio, chce się wyspać - przewróciłam się w drugą stronę.
- Dobranoc Nolan - uśmiechnął się, gdy wychodził zdążyłam tylko cicho powiedzieć.
- Dobranoc - pogrążona w przeróżnych myślach zasnęłam.