poniedziałek, 8 czerwca 2015

Rozdział 15


                                 

                 Will

    Nie byłem pewien tego co się stało, to było  takie dziwne. Siedziałem na balkonie pukając palcami w parapet. Słońce świeciło coraz wyżej i zaczynało mnie parzyć. Tyler pozwolił naszym rodzicom zamieszkać tutaj u niego, nawet tu zrobiła się baza główna wymyślania planu. W mojej głowie cały czas odgrywały się sceny z wczorajszej nocy, w kółko i kółko. Pragnąłem by to co się wydarzyło nie było prawdą. Nie mogę kolejny raz jej stracić, zamknąłem oczy przypominając sobie  wydarzenia.

- Will, Alice ! - krzyknęła Snow podbiegając do siostry jednak ta minę miała niezmienną w mgnieniu oka machnęła ręką w niespodziewającą się tego matkę , która została wystrzelona w powietrze. Alice patrzała tępo na każdego , było czuć od niej bijącą ogromną energię.
- Co się dzieje ? - ojciec pomógł mamie wstać i wszyscy się skupili na mojej siostrze
- W skrócie to... Alice jest pod wpływem Sharon - powiedziałem patrząc na nich - przybyliście w naprawdę doskonałym momencie - rodzice nie mogli uwierzyć w to co się dzieje.
- Cisza !! - krzyknęła wystawiając  rękę tak, że mocą zamroziła mi nogi
- Dzięki siostra  - mruknąłem przewracając oczami i spojrzałem bezradnie na rodziców - macie jakiś pomysł ?
- Powiedziałam cisza ! - Alice szykowała się do kolejnego użycia mocy, ale w tym momencie Regina użyła swojej, siostra padła na kolana oszołomiona, jednak już po chwili wstała i rzuciła kolejną partię mocy w jej kierunku. Były jak ogień i woda, wzburzona moc mojej siostry atakowała spokojną moc Reginy.  Moc buchnęła oślepiając nas, a gdy otworzyłem  oczy to nigdzie nie widziałem Alice.

   Tą scenę widziałem ciągle przed oczami, usłyszałem za sobą jak ktoś wchodzi na balkon. Obróciłem się i zobaczyłem mamę jak po chwili usiadła obok mnie. Patrzyła w dal i ciężko wzdychnęła, nie mogłem znieść takiego smutku. Złapałem ją za rękę z lekkim uśmiechem.
- Czułam, że coś jest nie tak, po prostu to czułam - powiedziała spoglądając na mnie.
- Mamo... damy radę ...Alice do nas wróci, będzie znowu sobą - chciałem ją jakoś pocieszyć
- Coś jeszcze złego się wydarzyło jak nas nie było ? - nie mogłem jej powiedzieć , że Alice umarła i wróciła do życia. To zły moment, uśmiechnąłem się szeroko.
- Żyjemy.. to najważniejsze - odpowiedziałem unikając prawdziwej odpowiedzi
Tak rozmawialiśmy w ciszy, w jaki sposób mamy odkręcić zaklęcie Sharon. Jednak dużo nie mieliśmy opcji, właściwie to nic mi nie przyszło do głowy. Po kilku minutach zeszliśmy na dół, gdzie Tyler siedział z moim ojcem, Hookiem i Reginą.
- Wymyśliliście coś ? - spytałem, gdy się dosiedliśmy.
- Nic.. Snow, nie martw się, odzyskamy ją - ojciec pocałował ją w czoło
  Miałem coraz większe obawy co do tego czy uda się nam przywrócić Alice. Jakieś dziwne przeczucie cały czas za mną chodzi, że kłopoty z Sharon to zaledwie początek tego co się wydarzy w nadchodzącym czasie.


                Damon


   Siedziałem w fotelu ciągle ze wzrokiem wbitym w martwy jeden punkt. Czułem, że braciszek wchodzi do salonu, jednak nie miałem zamiaru się ruszyć. Dopiero co odzyskałem Alice ze świata martwych a teraz ponownie mi ją odebrano. Dlaczego tak się dzieje, to nie ma sensu, może to los chce powiedzieć, że nie powinniśmy być razem...co ? pokręciłem głową...pieprzyć to...nikt nie ma do gadania czy jesteśmy razem czy nie, to tylko nasza sprawa...chce z nią być i ją odzyskam...tylko nie mam bladego pojęcia jak.
- Wiem, że ci teraz ciężko - zaczął Stefek powoli - zdejmiemy te zaklęcie
- Jak ? - spojrzałem na niego błagając w myślach by miał pomysł, ale niestety i on tego nie wiedział
- Znajdziemy wyjście... obiecuje - chwile tak na siebie patrzeliśmy w ciszy -...przyjęcie...
- Co ? - Stefan poruszył się w fotelu i na mnie zerknął
- Przyjęcie , co roczne przyjęcie mające związek z wojną secesyjną , możemy ją tam zwabić i ją złapać
- Czarownica może zabezpieczyć teren i ją osłabić - powiedziałem wyprostowując nogi
- Dokładnie, tylko jeszcze musimy mieć plan co jak ją złapiemy - obaj wzdychnęliśmy głęboko, to naprawdę ciężkie pytanie. Trzymałem w dłoni jej broszkę, gdy ostatnio u mnie była zostawiła ją na toaletce. Nie myślałem, że kiedykolwiek coś takiego do kogoś poczuje, a jednak. Teraz muszę ją odzyskać, poza moim braciszkiem to na nikim mi tak nie zależy.
- Może Bonnie znajdzie jakieś zaklęcie - mruknął popijając alkohol  i spojrzał na telefon trzymany w drugiej ręce - jest w Grillu z Caroline.
Wstaliśmy i ruszyliśmy prosto do Grilla, po drodze, gdy mijaliśmy ludzi zdawało mi się, że widziałem Alice. Jednak to złudzenie trwało jakieś trzy sekundy. Może i to była ona, lecz i tak nie jestem wstanie w tej chwili cofnąć tego zaklęcia.


               Mistic Grill 


   Dziewczyny siedziały przy stoliku, Caroline wpatrywała się w przyjaciółkę i popijała sok a Bonnie czytała zawzięcie i studiowała księgę zaklęć. Bardzo chciała coś znaleźć co mogłoby im pomóc, wiedziała, że wszystko teraz jest w jej rękach czy znajdzie odpowiednie zaklęcie. Czytała w skupieniu każde zaklęcie, które mogłoby pomóc.
- O hej - powiedziała blondynka spostrzegając ich
- Blondi nie ma czasu na twoje trajkotanie - wyprzedził ją Damon, gdy ta chciała coś powiedzieć
- Miałam powiedzieć, że Bonnie znalazła zaklęcie - zmrużyła oczy ponownie siadając przy stole przy  którym siedziała czarownica z księgą. Bracia w ciszy się przysiedli i jej się przyglądali, gdy ta dalej coś czytała.
- Mam jedno zaklęcie - odezwała się w końcu - ale nie wiem czy jest na tyle silne by pokonać moc z innego świata.
- Musi wystarczyć - mruknął Damon wzdychając
- Ściągniemy ją na te przyjęcie ...wojna secesyjna... jutrzejszego wieczoru - dodał po chwili młodszy z braci - trzeba ją osłabić i ją złapiemy.
  Dziewczyny pokiwały głową i razem uzgadniali szczegóły swojego planu. Plan wydawał się szalony ze względów technicznych, magia Alice plus jeszcze magia Sharon, która ją wzmacnia to małe nic z porównaniu z magią jaką korzysta Bonnie. Jednak to musiało wystarczyć, nie mieli innego wyjścia.


     
                 Przed Grillem


   Caroline szła właśnie w stronę domu, chciała się przyszykować do przyjęcia. Mają plan schwytania Alice, ale jednak chce się dobrze czuć w tym czym jest. A nie ma to jak na poprawę humoru zająć się ciuchami i w sumie winem...napisała krótkiego sms-a do Eleny, że potrzebuje pomocy z wyborem sukienki , żeby się spotkały u niej. Nagle na kogoś wpadła zapatrzona w telefon.
- Prze... - nie skończyła mówić widząc przed sobą Enzo z uśmiechniętą miną
- Oj nie musisz wcale przepraszać - przejechał wzrokiem po jej ciele.
- Bo nie mam zamiaru - otrzepała bluzkę i szła dalej, jednak cały czas czuła, że on za nią idzie. Przyspieszyła wkurzona, on także. Miała go dość, od kilku dni ją wkurzał jak mało kto. Zwolniła kroku i robiła wolne wydechy, wciągając nosem wypuszczając je ustami.
- Czego ?! - odwróciła się nie wytrzymując
- Pięknie pachniesz - mruknął patrząc w jej oczy, zrobiła wściekłą minę - ok ok, spokojnie, chciałem tylko się dowiedzieć jaki macie plan co do Alice ? - mówiąc wyciągnął ręce przed siebie
- Od kiedy jesteś taki troskliwy ?
- Od jakiejś... minuty - dodał z uśmiechem - martwię się i nie pytaj...tylko powiedz
- Ściągamy ją na ten bal, ogłuszamy, łapiemy i próbujemy przywrócić do... normalności, tak w skrócie.
- A jak ją chcecie zwabić ?
- Ona nas stale obserwuje , Damon zgodził się , a raczej wyrwał się na ochotnika , żeby z nią porozmawiać. Coś jeszcze ?
- Mogę jakoś pomóc ? - przyjrzała mu się uważnie , jeszcze kiedyś by tak nie postąpił , a teraz tak samo Damon, ona zmienia wszystkich , pokręciła głową.
- Znajdź Damona pewnie jeszcze są w Grillu - odwróciła się i dalej szła nagle dostała sms-a.             Znaczy  nie ona tylko Tyler, który dał jej swój telefon. Nie była wścibska, ale gdy zobaczyła na wyświetlaczu  imię  Hayley to zaczęła świrować. Hayley działa na nią jak zapalnik, poczuła, że jej mięśnie się napinają. Przeczytała szybko sms-a, w którym Hayley nazbyt wylewnie pisała, że za nim tęskni. Co prawda to ona pomogła Tylerowi, ale nie chciała, żeby więcej się ona obok niego kręciła. Nacisnęła przycisk kasuj, schowała telefon z powrotem do torebki i szła dalej skupiając myśli na przyjęciu.


                  Alice


    Było coraz cieplej i cieplej, moja skóra tego nie znosi. Wole chłód, zimno... Nie... to ona je lubi, nie ja... Ja kocham ciepło, lato ...piasek pod stopami i zapach morza... To nie moje myśli ... nie...to są moje prawdziwe myśli... To jestem ja... prawdziwa ja...
To co ty robisz ?
Nie wiem...
Kim jesteś ?
Nie wiem...
Pamiętasz coś ?
Nie... tak...może...urywane myśli...
Mężczyzna o niebieskich oczach się we mnie wpatruje czule...to przyjemne... nie, to nic nie znaczy... jest tym co trzeba zniszczyć... Nie chce tego !!! Zostaw go... coraz cichsze myśli...
Jest nikim
Nie prawda !
Zapomnij
Nie chce ! ... to boli...
Zamknij oczy i śpij
Nie chce... ja... chce... nie wiem...
Przestanie boleć, zapomnij, zamknij oczy
... dobrze...


               Mistic Grill
  

   Bracia siedzieli przy stole rozmawiając między sobą. Damon  pił już kolejną szklankę alkoholu, żeby się uspokoić. Chociaż na niego to nic nie wpływało, w końcu był wampirem. Jednak czuł się trochę lepiej jak pił, przynajmniej nie zabijał. Wiedział, że Alice by tego nie pochwaliła a tego nie chciał. Chciał ją odzyskać z powrotem , kolejny raz ją może stracić.
- Możecie mnie wdrożyć w plan - Enzo się do nich dosiadł
- Skąd wiesz, a z resztą nie ważne - mruknął Damon i zaczął mu wyjaśniać cały plan
- Myślicie, że to wypali ? - spytał Enzo patrząc to na jednego to na drugiego brata
- Musi, nie ma innego wyjścia - powiedział Damon kończąc pić alkohol
- Trzeba w to wierzyć, spróbować chociaż trzeba - odpowiedział Stefan szczerze


  Siedzieli dalej  rozmyślając o planie , Damon miał dość, jeśli się nie uda, nie poradzi sobie, pewnie wróci do swoich wcześniejszych nawyków. Dzięki niej zmienił swoje podejście, nie całkiem, ale nie zabijał dla frajdy wszystkiego co się rusza. Od pierwszego spotkania zaczęła go intrygować, zaczął coś czuć od samego początku, jednak sam przed sobą się do tego nie przyznawał. Po całej rozmowie z Enzo i Stefciem, wrócili do domu, jego brat prowadził samochód, a on patrzył przez okno. Był całkiem zamknięty jak w innym świecie, myślami wracał z powrotem do chwil spędzonych z Alice, do szczęśliwych chwil, do najszczęśliwszych chwil jakie przeżył  w swoim życiu.



                       Dom Tylera


      Hook wciąż czuł coraz większy zbierający się w nim gniew. Gdyby tu nie trafili to by Alice była bezpieczna daleko stąd, od tego pokręconego świata. Postanowił, gdy tylko Alice znowu będzie sobą to mogąc wrócić do domu zabierze ją ze sobą. Will siedział obok ojca i dyskutowali na temat magii Alice, która w niej drzemie. Można podobno ją obudzić i wtedy pokona zaklęcie Sharon, jednak nie wiedzieli jaki to sposób. Snow samotnie stała przy oknie patrząc na las , który był całkiem blisko, przypominał jej o domu ...domu, który nie będzie taki sam, gdyby straciła, któreś z dzieci...

- Mamo ? - krzyczała Alice biegnąc co tchu przez łąkę, miała cztery lata i dokładnie wszystko musiała wiedzieć i poznać.
- Tak, kochanie ? - Snow spoglądała na córkę z miłością, wytarła jej buzie na której się przykleił liść.
- Tam jest ...tam jest - nie mogła złapać oddechu
- Spokojnie, oddychaj  - ukucnęła obok niej
- stado mrówek gigantów - powiedziała, a gdy zobaczyła przerażenie w oczach matki zaczęła się śmiać
- Moja panno, już do domu - powiedziała wstając i oddychając z ulgą, Alice pobiegła przed siebie śmiejąc się głośno - po kim ty to masz ? - pokręciła głową

Z myśli wyrwało ją pukanie do drzwi, Tyler , który oderwał się od dyskusji do której się włączył nie dawno podszedł otworzyć drzwi. Do pokoju weszła Bonnie niosąc wielką księgę, położyła ją na stole w salonie, skupiając na sobie wzrok wszystkich zebranych.
- Mamy plan... znaczy nie jest całkiem dobry - usiadła patrząc na rodziców Alice i Willa - ale to zawsze coś i jedyny sposób jaki znalazłam.
  Powoli wprowadziła ich w plan jaki wcześniej wymyślili. Nie mogli liczyć na więcej, musieli wierzyć, że się uda i odwrócą zaklęcie Sharon. Po kilku minutach usłyszeli trzask za oknem, pochodził z lasu. Snow czując, że coś jest nie tak wybiegła na zewnątrz tak jak i David a później wszyscy.
- No no, jak fajnie was widzieć w tym świecie - mruknęła blondynka robiąc kilka kroków w przód
- Sharon, czego chcesz ? - spytał David dobywając miecza na co Królowa Śniegu się zaśmiała
- Myślisz, że mnie pokonasz tym patyczkiem ?
- Patyczkiem nie, ale moją mocą tak - mówiąc to Regina stanęła obok Snow
- W tej chwili czerpie przyjemność z tego jak cierpicie  a będziecie jeszcze bardziej... największy smutek rodziców, gdy ich dziecko staje przeciwko nim.
- Złamiemy zaklęcie i cię pokonamy, dobro zawsze zwycięża - mówiła Snow wysuwając się na przód
- Nie tym razem... - mruknęła rozpływając się w białej mgle, zostawiając ich z przeróżnymi myślami, w których zaczęli wątpić w powodzenie planu. Wrócili do domu, Regina ćwiczyła z Bonnie magiczne zaklęcia, które mogą wzmocnić jej moc.



                Dom Caroline


   Dziewczyny siedziały z kieliszkami wina i piły wybierając sukienki. Caroline jak zwykle nie była pewna, w której ma się pokazać. Przymierzała już którąś z kolei i spojrzała na Elenę pytającym wzrokiem.
- Wiesz ta czerwona była boska , możesz ją nałożyć - mówiąc to Elena dolała wina siedząc na podłodze przy łóżku.
- Ok ...czerwona - wzięła ją w dłonie i odłożyła na biurko - nie myślałam, że ktoś zmieni Damona i do tego jeszcze Enzo.
- Jak to? - blondynka usiadła obok łapiąc swój kieliszek
- Enzo chce pomóc, przecież wiadomo jaki on jest i jaki był Damon... a teraz obaj zaskakują
- No to prawda, Damon się zmienił chociaż jeszcze się do tego nie przyznaje... dobra mów
- Ale co? - Elena spojrzała na nią w taki sposób, że od razu wiedziała o co chodzi - ta cała Hayley napisała do Tylera, znowu.
- A on?
- Nie wiem, mówi, że to tylko przyjaciółka, a ja czuje, że się wszystko rozwali przez nią po prostu to czuje... - przytuliły się mocno
- Ej... nie panikuj ...on kocha ciebie, a nie tą burą wilczycę - zaśmiały się obie
- Dzięki - siedziały tak rozmawiając na różne tematy, głównie o planie dotyczącym Alice. Mimo krótkiego czasu spędzonego z Alice, czuły z nią więź. Była osobą, która zapadała w pamięć i nie mogło się przejść obok niej obojętnie.

                          
                  Park


    Blondynka siedziała na ławce patrząc na przechodniów , w myślach mając już widok zmarłej rodziny królewskiej, zabitej przez Alice. Uśmiechała się szeroko i drapieżnie. Czekała na kogoś, wystukiwała palcami zgodny rytm przyspieszając , aż nagle przestała.
- Miałaś mi pomóc - usłyszała za sobą głos Esther
- Tak prawda, ale zmieniłam zdanie..bardziej mi się przydasz, gdy oddasz mi swoją moc. Nie wspomniałaś kochana jaką potężną magią władasz...
- Co ?! Nie oddam ci jej...wróciłam na ziemie, by zabić swoje dzieci, zrobię to z tobą lub... - nie dokończyła, nagle jej ciało zaczęło zmieniać swój koloryt na szary. Oczy stały się białe i wyłupiaste, a już po chwili zmieniła się w pył. Nad jej szczątkami unosiła się czarna mgła, Sharon tylko na to spojrzała i machnęła dłonią tak , że wchłonęła całą mgłę w siebie.
- Teraz dzięki tobie mam więcej magii , dziękuje za owocną współpracę - mówiła z diabelskim uśmieszkiem i ruszyła przed siebie. Czuła zwiększoną moc , która płynęła teraz po jej ciele jak krew. Oddychała coraz głębiej z ekscytacją, nim się spostrzegła doszła do domu pierwotnych wzięła kolejny wdech i znalazła się wewnątrz domu.
- Co tu robisz ? - odwróciła się i zobaczyła Klausa, a zaraz potem resztę rodzeństwa.
- Zabiłam waszą matkę - oświadczyła i skierowała się do drzwi
- Dlaczego to zrobiłaś ? Przecież... - zaczął Klaus jednak ta mu zaraz przerwała
- Znudziło mi się...
   Zniknęła zostawiając ich samych totalnie zaskoczonych. Spojrzeli po sobie nie wiedząc co myśleć, Klaus po chwili ruszył do siebie, w głowie cały czas miał dziwne przeczucie, że zanim jego matka umarła zrobiła coś co przysporzy im dużo kłopotów. Czuł to a powinien czuć teraz ulgę, a jednak czuł nie pokój. Elijaha i Rebecka z kolei usiedli w salonie rozmawiając o tym co przed chwilą miało miejsce.
- Elijaha jeśli to prawda to jesteśmy od niej uwolnieni.
- Tak, o ile to prawda. Klaus coś wcześniej wspominał, że chce stąd wyjechać.
- Dokąd ? - spytała zdziwiona
- Nie wiem tego - powiedział zerkając na schody.



            Przyjęcie - plac założycieli



     Kolejnego dnia , podczas wystawianego przyjęcia, ludzie chodzili i rozmawiali. Odbyło się już przemówienie burmistrza miasta i oficjalne rozpoczęcie przyjęcia. Przyjaciele chodzili i szukali wzrokiem Alice, czuli, że ją zaraz spotkają, albo już ją minęli.
- Zabezpieczyłaś teren ? - pytał Damon spoglądając na czarownicę
- Pytasz o to setny raz - mruknęła przyglądając mu się wydawał się być spięty - naprawdę ci na niej zależy - spojrzał na nią lecz nic nie odpowiedział. Bał się kolejny raz bał się, że wszystko pójdzie źle.
- To do dzieła - powiedział , gdy ją zauważył. Wyglądała pięknie, niebieska sukienka sięgająca do kolan idealnie pasująca do jej włosów. Tęsknił za nią, naprawdę za nią tęsknił. Podszedł do niej wolnym krokiem, nie uciekała, szła również ku niemu.
- Jak widzę chcesz umrzeć ? - powiedziała, gdy stanęli na przeciwko siebie
- Nie mam takiego zamiaru...naprawdę mnie nie pamiętasz ? - spytał z nadzieją w głosie , lecz nadal był czujny.
- A miałabym ? .. Wiem tylko , że mam zabić każdego, kto wejdzie mi w drogę - mówiąc to podeszła bliżej niego patrząc w oczy, czuł ją... jakby wcale nie odeszła...
- Nie pozwolę ci nikogo zabić, tym bardziej twojego brata czy rodziców , będziesz tego żałować  a tego nie chce - mówił coraz wolniej
- Nic mnie nie obchodzi , służę mojej pani - powiedziała łapiąc go za szyje i pocałowała go namiętnie. Wiedział , że to dla niej nic nie znaczy, nie teraz, ale nie mógł się jej oprzeć, działała na niego jak magnez. Objął ją ramionami w pasie i przyciągnął bliżej do siebie, wciąż całując. Jednak po chwili się opamiętał i odsunął ją lekko od siebie a ona się zaśmiała. W oddali skupiona Bonnie i Regina wymawiały zaklęcie, które miało ją ogłuszyć.
- Dobrze się bawisz ? - spytał robiąc się już poważny , jednak ona dalej się śmiała
- Bardzo dobrze, a co, nie mów, że tego nie chciałeś - zbliżyła ponownie usta do niego i udała, że chce go ugryźć. Otworzyła usta chcąc powiedzieć kolejną rzecz, która miała go rozochocić, ale nagle poczuła mocne ukłucie w brzuchu, nie mogła złapać oddechu. Czuła mrowienie w całym ciele, zapadającą się ciemność... ostatnie co widziała to wpatrzony wzrok Damona w nią.



             Alice


    To on... czuje  jego ciało i głos...Nie...śpij dalej...śnij...zapomnij..nie znasz go... Ciemność, zimno...Głębokie oddechy...czuje...ja...chcę..jego śmiech...pamiętam go...pamiętam...
Chcę się obudzić...
A chcesz cierpieć ?
Nie...
To śpij
Chcę wrócić...
Będzie boleć... pamiętasz coś ?
Tak...chyba tak...
Co takiego ?
...nie wiem...zimno mi...
Śpij dalej to przejdzie...
Ale muszę wrócić..czekają na mnie..
Jesteś pewna ?
Nie...
Przestań myśleć...