poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Rozdział 19




        
                Mystic Falls


  Wysłuchiwali tego co mówi im Merlin. Przez otwarte okno w salonie wlatywało chłodne powietrze, które poruszyło włosami siedzącej najbliżej okna Bonnie. Gdy Merlin skończył mówić, spojrzał na nią z ukosa. Ona podchwyciła jego spojrzenie. Rodzice Alice byli najbardziej zmartwieni całą sytuacją. Snow trzymała Davida kurczowo za rękę, jakby chciała się uspokoić.
- Czyli albo sobie przypomni za parę godzin albo dni, ale na pewno sobie przypomni? - David martwił się o swoją córkę. Jeszcze bardziej zaczęli się o nią martwić, gdy Will im opowiedział o wszystkim co się wydarzyło w tym świecie.
- To było bardzo silne zaklęcie. - zaczął czarownik spoglądając na nich. Czuł na sobie wzrok każdej zebranej tu osoby.
- Czyli może już nic nie pamiętać. - Damon nie wytrzymał i wyszedł z domu trzaskając drzwiami.
- Możecie spróbować przypominać jej wszystko co się wydarzyło w jej życiu. - powiedział na spokojnie, nie przejmując się wściekłym wampirem.
- A ta broszka?- spytała Snow patrząc na stół. - Może jest zepsuta.
- Mamo, próbowaliśmy już wczoraj tego.
- Ja bym się o to nie martwiła - nagle odezwała się Regina, która tego dnia była nie zwykle cicha. - Ten kto ją zaczarował, czegoś chce, więc na pewno przypomni sobie. Tylko czego chce ta osoba?
- I po co mu nasza córka. - dodał David zamyślając się. Bonnie jeszcze chwilę z nimi posiedziała z nimi, po czym zebrała swoje rzeczy i wyszła z domu. Czuła wiatr we włosach, ktory sprawiał, że na jej ciele powstała gęsia skórka. Potarła ramiona, a już po chwili poczuła na nich kurtkę. Odwróciła głowę i zobaczyła lekko uśmiechającego się Merlina.
- Dziękuje. - skinął głową.- A tobie nie jest zimno?
- Nie, zdradzę ci tajemnicę. - rozejrzał się dookoła -  Nie jestem normalny.
Uśmiechnął się szeroko, a ona go odwzajemniła. Szli tak przed siebie w ciszy przez kilka chwil.
- Znasz jakieś zaklęcia? Eee to znaczy możesz mnie czegoś nauczyć? - spytała mulatka czując, że czerwienieje na twarzy.
- Uczyłaś się trochę z Reginą, prawda? - pokiwała głową. - Ja cię raczej nie nauczę nic nowego.
Przeczesał włosy palcami, a Bonnie poczuła, że jej nowy znajomy jest skromną osobą, ale i też znającą swoją wartość. Chciała żeby to właśnie on ją uczył. Czuła do niego szacunek, przez to jaki był.
- Jeśli chcesz to mogę ci pomóc w nauce.  - powiedział po chwili ciszy- ale  błagam nie mów do mnie pan, mistrzu  czy jakoś tak
- Spoko - zaśmiała się  i pokręciła głową - jak się znalazłeś w tym świecie? - spojrzał na nią z ukosa i się zatrzymał. Zerknął na ławkę nie daleko. Po chwili na niej usiedli, wziął głęboki oddech.
- Lubię poznawać światy. Jak wiesz moja historia dotyczy Króla Artura, tam się wszystko zaczęło. Przez Morganę, wylądowałem w Krainie Czarów, tam spotkałem Alice... - urwał i spojrzał  w niebo, jakby przypomniał coś złego. - Potem były inne światy i kolejne, aż natknąłem się na czarownicę, która mi powiedziała, że moja przyjaciółka będzie miała kłopoty w kolejnym świecie jaki chce zobaczyć. Miałem problem z dokonaniem wyboru. Bałem się, że wybiorę źle.
- Ale wybrałeś dobrze. - patrzeli sobie w oczy ze zrozumieniem.
- Co ze mnie za przyjaciel, jak nie wiem jak jej teraz pomóc.
- Przecież to nie twoja wina. - próbowała go pocieszyć.
- To moja wina. Przeze mnie Sharon powróciła. To wszystko co jej się tu przytrafiło jest moją winą.
Widziała w jego kocich oczach ból, po chwili odwrócił głowę. Nie chciał o tym rozmawiać, ani myśleć, zamknął oczy, jakby chciał odgonić myśli. Złapała jego rękę i ją potarła, otworzył oczy i spojrzał znów na nią. Lekko się uśmiechnął ściskając jej dłoń.
- Dobrego dnia. - mruknął i zniknął. Zaskoczył ją tym całkowicie, nie spodziewała się tego. Rozejrzała dookoła, ale już go nigdzie nie widziała.


             Pokój Alice

   Siedział na łóżku obok siostry i próbował jej przypomnieć cokolwiek. Jednak nic nie umiała sobie przypomnieć. Ciągle go zastanawiało dlaczego tak się stało, dlaczego nie pamięta niczego. Dziwnie patrzała przed siebie, nic nie mówiąc.
- To może spróbujemy z czymś jak przybyliśmy tutaj. Nie lubiłaś Damona, on... - ale mu przerwała nim skończył.
- Will, nie chce. Im bardziej się staram tym gorzej się czuje. Jeśli naprawdę jesteś moim bratem i mnie kochasz, to daj mi teraz spokój.
- Dobrze - przyjrzał się jej chwilę i ją przytulił. Wyglądała na zupełnie inną osobę, zagubioną i nie pewną. Drzwi się otworzyły i do pokoju weszła ich matka. Spojrzała na nią smutno, ale po chwili się uśmiechnęła.
- Na pewno jesteś głodna. Co powiesz na ciasto?
- Nie dziękuję - odpowiedziała machinalnie. - ale możesz zrobić naleśniki, proszę. - dodała widząc smutną minę matki. Kiwnęła głową z lekkim uśmiechem i wyszła.
- Idę do łazienki. - rzuciła bratu broszkę i wyszła z pokoju.
Czuła się dziwnie od czasu, gdy się obudziła. Miała prześwity tego co się działo wcześniej, ale myślała że to był sen. Nie wiedziała o tym, że się nie myli. Umyła twarz i spojrzała w lustro.Jej głowa opadła i po kilku sekundach ją znów podniosła. Oczy zrobiły się czarne.
- Czas na zabawę. - jej głos był nie naturalny. Otworzyła okno i przez nie wyskoczyła. Pobiegła przed siebie czując wypełniającą ją czarną magię.
  Will siedział dalej na łóżku i bawił się broszką siostry. Wzdychał głęboko myśląc jak przywrócić jej wspomnienia. Spojrzał po chwili na zegar na toaletce.
- Siedzi tam już półgodziny. Co ona tam robi? - podszedł wolnym krokiem do drzwi i zapukał.
- Alice? - odpowiedziała mu cisza. Zapukał ponownie i głośniej. Cisza. Spróbował kolejny raz i na górę wszedł David.
- Co jest?
- Siedzi tam już pół godziny. - David od razu poczuł nie pokój. Zapukał i dalej nic.
- Alice?! - już chciał wyważyć drzwi, gdy  nagle im otworzyła.
- Dalibyście spokojnie wziąć kąpiel. - wyszła osuszając głowę jak gdyby nigdy nic.
- Pukaliśmy, mogłaś odpowiedzieć. - mówił starając się uspokoić jej ojciec.
- Słuchałam muzyki. - pomachała im mp3 ze słuchawkami i poszła do pokoju. Obaj byli tak zdziwieni tym wszystkim, że nie zauważyli jak w wannie spłynęła woda z krwią.



                  Mystic Grill

  Damon wychodząc z domu Tylera czuł rozdzierającą pustkę, miał ochotę kogoś zabić. Jednak się powstrzymał i usiadł przy stoliku obok Hooka. Zdziwiony na niego spojrzał spode łba.
- Nie usiadłem, żeby się kumplować, nie martw się.
- To bardzo dobrze, bo nie mam zamiaru. - mówił przez zęby Hook, który dalej czuł wściekłość na wampira, przez odbicie mu jego ukochanej.
- Ale napić się chyba możemy? - spytał i po minie wywnioskował, że tak. Zamówili obaj drinki i nic nie mówiąc pili. Obaj byli zbyt skonsternowani na pewnej rudawej dziewczynie. Po kilku kieliszkach  miał dość, wstał od stolika i zostawił pirata samego.
- Nie myślałem, że będziesz z nim pić. - powiedział kpiąco Enzo.
- Zamknij się. Mogłeś tu być a nie, nie nie wiadomo gdzie. - odgryzł się mu wampir.
- Ejj spokojnie. Chyba naprawdę przyda ci się chwila zapomnienia. Chodź zapolujemy. - Damon nie był o tym przekonany, ale kiwnął głową. Wyszli z budynku w ciszy.
- A ty możesz powiedzieć, co jest z tobą i blondi?
- Nic nie ma. - nie mal warknął na niego.
- Spoko nie mój biznes, jest niezła w łóżku.
- Ehh chyba nie ma takiej z którą nie spałeś. - powiedział spoglądając na niego.
- Chyba nie. - udał, że się zastanawia. I po kilku chwilach wybrali swoje ofiary i zaczęli zabawę. Tego mu trzeba było chwili zapomnienia. Wiedział, że źle robi, ale nie umiał się zmienić nie całkiem. Nie zabił swoich ofiar, tylko jedynie kosztował ich krwi zapominając kompletnie o wszystkim.


                   Nowy Orlean

  Nick chodził ze szklanką w ręce i spoglądał na siedzącego w fotelu Elijahę. Obaj od godziny siedzieli w ciszy.
- I co braciszku, nic nie powiesz? - odezwał się w końcu Klaus. Najstarszy pokręcił głową i wstał, zrobił ku nie mu trzy kroki.
- Co planujesz w związku z Marcelem?
- Dowiesz się w swoim czasie. - Klaus nie więcej nie mówiąc wyszedł z domu. Szedł uliczkami miasta, jednak przystanął, dym z pobliskiego domu zatkał mu nozdrza. Machnął ręką i dalej szedł, minął bryczkę, która powoli przemierzała ulice. Ludzie powoli wychodzili z domów, miasto dopiero odżywało.
   Rebecka także chodziła ulicami miasta. Rozmyślała o Marcelu, ostatni raz jak go widziała jak Klaus ją zasztyletował, a Marcel się temu nie przeciw wstawił. Nagle jak na złość natknęła się na niego. Nie wiedziała czy się cieszyć czy uciekać. Jednak on nie dał jej podjąć decyzji i podszedł do niej.
- Rebecka, ja przepraszam. - prychnęła i przekręciła oczami.
- Jasne patrz bo uwierzę, że żałujesz.
- Bo tak jest, nadal cie kocham. - jej zimne jak dotąd serce przyspieszyło, jednak nie dawała po sobie niczego poznać.
- Nie wierze w ani jedno twoje słowo. - ucięła rozmowę, zrobiła parę kroków i złapał ją za ramie. Odwróciła się, miała coś już powiedzieć, gdy usłyszała swojego brata.
- Bex nie bądź nie miła dla gospodarza. - spojrzał z uśmiechem na Marcela, a ten go odwzajemnił.
- To ty kazałeś mu wybierać!- krzyknęła patrząc na Klausa.
- I dobrze na tym wyszedł. Lepiej wróć do domu jeśli zamierzasz się kłócić. - z wyraźnym  akcentem powiedział do domu. Miała dość szła szybkim krokiem, aż zostawiła w tyle Klausa i Marcela. Poczuła wibrujący telefon, wyjęła go z kieszeni i przeczytała wiadomość.

,, Idź pod dom Marcela, spotkamy się tam. Klaus się zajmie Marcelem.
                                                                                               Elijaha. ,,

Rozejrzała się dookoła i ruszyła w tamtym kierunku. Szła mijając ludzi zastanawiała się co bracia wykombinowali. I dlaczego maja się spotkać akurat przed domem Marcela. Gdy doszła zauważyła brata nie daleko domu.
- O co chodzi? - spytała.
- Sam nie wiem, napisał że mam natychmiast się tu znaleźć.
- Ja wiem czemu - doszedł do nich Kol. - chodzi o tą Davine, czarownice. Ty masz doskonale podeście do ludzi, może ją jakoś przekonasz do nas, a my - wskazał na Bex i na siebie - zajmiemy się obstawą.
Jeszcze chwile rozmawiali i ruszyli. Kol z Bex zajęli się ochroną, nie zabili ich, ale unieszkodliwili w taki sposób by ich nie zauważono. Eliajha wszedł do pokoju na górze nie zauważony. Rozejrzał się po pomieszczeniu, lecz nic nie zauważył. Przeszukał szafki, jedna była zamknięta na klucz. Szukał wszędzie czy nie ma klucza w pokoju, jednak nic nie znalazł. Usłyszał szarpnięcie  za klamkę, nim jednak ktoś wszedł to starszy się stamtąd ulotnił. Mężczyzna rozejrzał się po pustym pokoju i zamknął drzwi. Eljaha  zszedł schodami i zauważył jak młodszy brat chowa zwłoki.
- Miało się obejść bez ofiar.
- Jak widzisz się nie dało.
- Bo wytrzymać nie mogłeś, jak zwykle. - odpowiedziała im siostra
- Bex lepiej nie zaczynaj ze mną, bo będzie kiepsko. - już chciała się na niego rzucić, ale starszy ją powstrzymał.
- Możecie to skończyć jak wyjdziemy. - spojrzał po ich twarzach i w wampirzym tempie zniknął, tak jak i jego rodzeństwo.
 Po kilku kolejnych minutach spotkali się w domu z Klausem. Czekał na nich cały poddenerwowany, pod pijał alkohol.
- I jak?
- Nie ma tam jej. - powiedział starszy, a Klaus spojrzał na Kola.
- Tak to na pewno było tam. - odpowiedział na nie zadane pytanie najmłodszy z rodzeństwa.
- Czyli ją gdzieś indziej przetrzymuje. - powiedziała Rebeca - może mi powie gdzie, nadal mnie kocha.
Klaus widział w tym zysk, dla tego się na to zgodził. Chociaż obawiał się, że Marcel ich będzie o coś podejrzewać.


                Salon Salvatore

   Damon, gdy tylko wrócił do domu wziął szybki zimny prysznic. Zawinął ręcznik wokół bioder i zszedł na dół po woreczek z krwią. Wolnym krokiem wrócił do salonu opróżniając woreczek z krwi. Nagle usłyszał jak ktoś wchodzi do pokoju, odwrócił się i zobaczył Alice.Uśmiechnął się szelmowsko.
- Mogę w czymś pomóc? - ona zakryła oczy dłonią.
- Tak, nie, to znaczy... - plątała się, była zakłopotana tym widokiem.
- Spokojnie. - podszedł do niej i zrzucił ręcznik. - Ok jestem ubrany. - gdy to powiedział to spojrzała na niego, ale od razu odwróciła głowę zażenowana.
- Już mnie przecież tak widziałaś.
- Ale nie pamiętam, możesz ubrać się. Proszę. - powiedziała czując, że się czerwieni.
- Dobrze już dobrze. - minęła chwila ciszy, która trwała dla niej wieki. - Już.
- Na pewno?
- Tak naprawdę. - pomału na niego spojrzała i zobaczyła jak stoi w spodniach.
- A góra? - zrobił protestującą minę, mówiącą , że tego już nie zrobi. Wiedział, że się mu przygląda i chciał by tak było. Tak jak wcześniej.
- To co cię do mnie sprowadza?
- Możemy pogadać, o nas? Chce wiedzieć co było...między nami. - nadal czuła, że jego ciało ją rozprasza.
- O tym możemy rozmawiać cały czas. - uśmiechnął się i zaprowadził ją do ogrodu. Rozmawiali dobrych parę godzin. Alice rozumiała wszystko to co było między nimi, ale nic nie mogła sobie przypomnieć. W pewnym momencie, chciał ją pocałować, jednak ona odwróciła głowę. Czuła się zagubiona, nie dawała sobie rady, każdy na nią napierał by sobie przypomniała, a ona miała coraz bardziej tego dość.
Wybiegła zostawiając Damona samego, nie słuchała jego nawołania. Zatrzymała się dwa zakręty dalej. Poczuła dziwne zawirowania w głowie. Oczy zrobiły się całkiem czarne i puste tak jak i ona.



   
                   W klubie 

   Po jakieś godzinie  Alice weszła do klubu. Czuła wszędzie alkohol, głośna muzyka grała zagłuszając inne dźwięki. Usiadła przy stoliku barowym i zamówiła drinka. Miała ochotę zabić wszystkich zebranych. Jednak starała się to robić nie zauważalnie. W głowie słyszała cichy szept, który jej mówił co ma zrobić. Nagle poczuła na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Odwróciła głowę i zobaczyła młodego chłopaka, który siedział obok niej.
- Tak? - spytała z udawaną uprzejmością, trzepocząc rzęsami.
- Mogę postawić ci drinka? - w jej głowie szept podpowiadał jej jak może go zabić. Uśmiechnęła się zalotnie.
- Oczywiście, chętnie znajdę na ciebie czas. - położył jej dłoń na kolanie, jej wzrok spadł na dłoń, po czym spojrzała znów w jego oczy.
- Gwarantuje, że będziesz się dobrze bawić. - odpowiedział jej mruczącym głosem. , Nawet nie wiesz jak bardzo będę się bawić ' pomyślała uśmiechając się i już w głowie tworząc plan.
- Wiesz co, nie chce tu siedzieć. Chodźmy gdzieś się zabawić. - mówiła mrucząc mu do ucha. Jej dłoń wędrowała po jego torsie w dół. Wiedziała, że to na niego zadziała jak magnez. Nic nie mówiąc dał się jej prowadzić pomiędzy ludźmi do wyjścia. Szła przed nim kręcąc biodrami, wyszli na ulicę. Wokół nikogo nie było, ciemno i cicho. Zaprowadziła go w ciemniejszą uliczkę i się odwróciła.
- Chcesz to zrobić tutaj? - tylko się uśmiechała. Stali między budynkami, gdzie było jak najmniej światła. Przechylając głowę odpięła górne guziki bluzki, a jej towarzysz oblizał usta patrząc na nią łakomym wzrokiem. Odpięła kolejny i kolejny, aż zobaczył jej czarny stanik, który zakrywał jej piękne piersi. Palcem skinęła na niego by podszedł bliżej. Chłopak nie mógł dłużej już wytrzymać. Podszedł do niej i ją mocno objął, całując i napierając na nią, tak, że doszli do ściany. Po chwili całował jej szyje, a ona już wsysała z niego energię.
- Kręci mi się w głowie. - odpowiedział patrząc na nią, a ona się uśmiechała szatańsko. Złapała go za szyje, próbował jej się wyrwać, ale magią go zniewoliła. Zostawiła go w pełni świadomego, by wiedział, że umiera i kto jego zabija. Po jakieś minucie nie było już w nim żadnego życia. Odrzuciła jego ciało, które opadło głuchym echem. Zapięła guziki i ruszyła przed siebie. Zrobiła kilka kroków i nagle jej oczy znowu stały się normalne.
- Co ja tu robię? - rozejrzała się dookoła zupełnie nieświadoma tego co przed chwilą zrobiła. Ruszyła w drogę powrotną do domu.




                  Dach domu Salvatore

   Damon siedział na dachu i pił swój ulubiony burbon. Rozmyślał o tym jak odzyskać swoją dziewczynę. Wszystko wskazywało na to że musiał czekać, a on do takich osób nie należy. Jest nie cierpliwy, ale musi wytrzymać, kocha ją. Przez tą rozłąkę wie teraz to na pewno. Ona znaczy dla niego wszystko i jeśli ma poczekać to to zrobi. Nagle usłyszał czyjeś kroki z boku.
- Można wiedzieć, co cię skłoniło do przyjścia tutaj, braciszku? - spojrzał na siadającego obok Stefana.
- Chciałem spędzić czas ze swoim bratem , nie mogę? - dał bratu butelkę i obaj zaczęli pić.
- I jak tam z Eleną?
- W jak najlepszym porządku. I jak z Alice?
- Obudziła się, ale dalej nie pamięta nikogo. Merlin powiedział, że musimy poczekać najdłużej kilka dni, a jak w ogóle nie przypomni sobie nic? - wzdychnął głęboko i napił się kolejny raz.
- Musisz być cierpliwy.
- Taaa wiem. - pili dalej w ciszy oglądając gwiazdy. Damon był teraz bardziej uspokojony. Obecność brata dodaje mu wewnętrzną siłę. Patrzył w gwiazdy ze spokojem, gdy nagle z góry zobaczył idącą ulicą Alice, która się odwracała co chwilę.Zeskoczył z dachu, zostawił brata bez żadnego słowa. Stanął przed nią tak nagle, że upadła na ziemię.
- Przepraszam. - pomógł jej wstać. - Nie chciałem cię wystraszyć. Co tutaj robisz?
- Nie wiem. - wyglądała na zagubioną - to znaczy wracam do domu. - minęła go i ruszyła przed siebie.
- Mogę cię odprowadzić. - ruszył za nią, a ona się odwróciła się i na niego spojrzała.
- Damon? - kiwnął głową. - Proszę zostaw mnie, wiem co mówiłeś, że my..że ty i ja... ale ja potrzebuje, wytchnienia.
Podszedł do niej wolnym krokiem i złapał ją za ręce.
- Nie ważne co się stanie, nadal cię kocham. - powiedział, a ona spuściła wzrok i puściła jego ręce.
- Przepraszam, ale nie mogę. Potrzebuje przestrzeni, bo gdy jesteś obok to czuje presje na to by przypomnieć sobie wszystko. - zrobiła krok w tył i pobiegła przed siebie zostawiając go ze smutną miną.


              Mystic Grill 

   Kolejnego dnia Damon siedział przy stoliku z bratem i Eleną. On siedział w ciszy zamyślając się na tym o czym mówi dziewczyna brata. Spoglądał to na nią to na Stefana. Nie mógł uwierzyć, że się kłócili w przeszłości o nią. Byli szczęśliwi, a on już  nic więcej nie czuł do Eleny.
- Damon? - pomachała mu dłonią przed twarzą, spojrzał na nią. - Możemy spróbować metody zazdrości.
- Ale ona przecież nic nie pamięta, to się nie uda.
- Właśnie i to może być bodziec do jej umysłu, który przywróci jej wspomnienia. - dodał jego brat.
- Ok to co waszym zdaniem mam zrobić?
- Stefan stąd zniknie,a ty i ja będziemy wyglądać na zakochanych jak ona tu będzie.
- Ale..
- Damon, to tylko udawanie, chcesz ją odzyskać? - nie musiał mówić, każdy wiedział co teraz czuje. Tak jak wspominała Stefan opuścił bar. Rozmawiali jeszcze chwilę i oboje zauważyli jak do baru wchodzi Alice. Elena złapała go za rękę i zaśmiała się głośno tak, że przyciągnęła jej uwagę. Zbliżyła się do Damona i zaczęła udawać, że szepcze mu jakieś czułe  słówka. Damon zrobił swój najlepszy uśmiech, zmusił się wewnętrznie by to robić. Bał się, że ją straci, ze to jest to czego nie powinien robić. Alice ciągle na nich patrząc usiadła przy stoliku.
- Udało się.
- To co teraz? - spytał udając szczęśliwego.
- Gramy dalej. - spojrzała w bok i zauważyła bilard. - Wiem, naucz mnie grać. - wstała mówiąc na tyle głośno, że Alice ją słyszała. Przyglądała im się w zaciekawieniu. Damon wkładał w grę aktorską sporo wysiłku. Objął Elenę w pasie i pocałował w policzek. Alice im się ciągle przyglądała, skupiła się na uśmiechniętej twarzy Damona. Jego rysom ciała, temu jak przytula Elenę. Jego śmiech, gdy jest z nią. Całkowicie inny, jakby zapomniał o wszystkim. Patrzała na nich z posępną miną, nie wiedziała co ma zrobić. Elena śmiała się i pstryknęła Damona w nos, spojrzała w stronę gdzie siedziała Alice.
- Nie ma jej.
- Co? - rozejrzał się, ale nigdzie jej nie widział. Wybiegł z baru, ale tam też jej nie zauważył. Złapał się za głowę i ruszył przed siebie. Chciał ją znaleźć, bał się, że wróciła jej pamięć i pomyślała, że to jest prawda.



                   Doki - jezioro

  Alice szła przed siebie, aż znalazła się przy statku Hooka, który był widoczny tylko dla istot magicznych. Poczuła przyjemny wiatr we włosach. Weszła pomału na pokład i rozejrzała dookoła.
- Alice? Co tutaj robisz? - Hook wyszedł z kajut.
- Tak sobie, nie można. Wcześniej jakoś wytrzymać nie mogłeś, żebym tylko się z tobą zobaczyła.
- Zaraz ty pamiętasz. - powiedział z uśmiechem na twarzy.
- No coś tam pamiętam. - puściła mu oko.
Rozłożył ręce i rzuciła się mu w ramiona. Cieszyła się, że w końcu wszystko pamięta. Zaśmiała się głośno, nie chciała się od niego odrywać. Pech chciał, że Damon przechodził tamtędy, bał się, że pójdzie do Hooka i się nie mylił. Gdy tylko zobaczył ją całą uśmiechniętą i to przytuloną do niego, nie wiedział co ma zrobić. Stał jak porażony piorunem, był zły na siebie i na Hooka. Przyszła do Hooka, bo widziała go z Eleną. Z jednej strony chciał tam podejść i zrobić awanturę, ale wycofał się i wrócił do domu.
- Jak to się stało, że pamiętasz?
- Nie wiem, byłam w Grillu i jakoś tak nagle...jakby ktoś włączył pstryczek w moim umyśle i...- urwała i posmutniała. - ale już pamiętam.
- Coś się stało? - pytał poruszony.
- Nie, nie, wszystko gra. - starała się wyglądać na szczęśliwą. Ruszyli w drogę do domu Tylera.
  Szła z Hookiem rozmawiając o wszystkim. Chciała zapomnieć o tym, że widziała szczęśliwego Damona z Eleną. Naprawdę była zazdrosna, pierwszy raz to czuła, był jedyną osobą o jaką była zazdrosna. Doszli po kilku minutach do domu. Weszła i spojrzała dziwnie na rodziców, którzy siedzieli w salonie.
- Coś się stało? - spytała Snow.
- Tak. - podeszła bliżej i się uśmiechnęła. - pamiętam wszystko.
Snow uśmiechnęła się szeroko i zakryła usta dłonią, po czym nie wytrzymała i objęła ją mocno. Aż się zaśmiały, przytuliła się też do ojca. Z góry zszedł Will, który, gdy na nią spojrzał, od razu wiedział co się stało. Przyłączył się do nich i ściskali się w czwórkę.
- Wreszcie rodzina w komplecie. - powiedziała Regina patrząc na nich uśmiechniętych.
- Muszę coś jeszcze załatwić. - powiedziała Alice i wybiegła z domu, nie czekając na pozwolenie.
Wiedziała, że ta rozmowa ją nie ominie. Wolała ją przeprowadzić teraz niż później. Szła w kierunku domu Damona.


                  Ulice Nowego Orleanu

  Brązowowłosa dziewczyna szła ulicami mijając ludzi. Szukała pewnej czarownicy imieniem Sophie. Zauważyła po drodze sklep zielarski. Postanowiła do niego wejść.Od progu poczuła zapachy ziół, które drażniły jej nozdrza.
- Jest tu ktoś? - spytała rozglądając się po pustym pomieszczeniu.
- W czym mogę pomóc? - dziewczyna, aż podskoczyła na dźwięk głosu. Kobieta wyłoniła się z drugiego pomieszczenia.
- Szukam Sophie. - kobieta jej się przyjrzała dokładnie.
- A kto pyta?
- Jestem Hayley Marshall. - powiedziała i się rozejrzała dookoła,  a kobieta spojrzała na nią zaskoczona.
- Coś się stało? - spytała Hayley, która zauważyła jej minę.
- Twoje znamię. Od kiedy je masz?
- A ten pół księżyc, od urodzenia, czemu pytasz?
- To znak wilkołaków z Luizjany. Odejdź lepiej. - powiedziała z twardym wzrokiem.
- Ale gdzie znajde Sophie? - kobieta chwilę patrzała na nią nie przeniknionym wzrokiem, ale już po chwili napisała jej na kartce gdzie ją ma szukać. Hayley bardzo zależało na znalezieniu tej kobiety. To był jedyny trop na znalezienie swojej rodziny. Kobieta ze sklepu nie chciała powiedzieć nic więcej, musiała znaleźć Sophie, jak ją znajdzie to znajdzie potrzebne odpowiedzi. Nawet nie zauważyła jak na kogoś wpadła, podniosła wzrok na mężczyznę.
- Klaus, co ty tu robisz?
- Mógłbym spytać cię o to samo. - powiedział przyglądając się jej uważnie.
- Mam tu interes. - przystąpiła z nogi na nogę.
- Ja też. - odpowiedział krótko. Napięcie między nimi rosło z każdą chwilą. Ręką wskazał na znajdujący się nie daleko bar. Spojrzała w tamtym kierunku, a po chwili znowu na pierwotnego. Nie wiedziała czy się zgodzić, ale jednak ciekawość zwyciężyła. Z jednej strony chciała wiedzieć, co go tu ściągnęło i nie znała nikogo tutaj. Może on coś wie więcej, mówił jej umysł, gdy wchodziła z nim do baru.
  Pili zamówione drinki i patrzeli po sobie w skupieniu. Nie wiedziała co ma powiedzieć, wiec nie mówiła nic. Klaus z uśmiechem się jej przyglądał.
- Dobrze, więc ja zacznę.  Muszę odzyskać miasto z rąk Marcela. Myślałem, że bedziesz chciała zdobyć wilczka.
- To się myliłeś. Szukam swojej rodziny. - odpowiedziała podnosząc szklankę.
- Ciekawe. - mruknął, rozmawiali dalej już o innych sprawach. Hayley chociaż przez chwile zapomniała o swoich troskach.


            Salon Salvatore

  Damon siedział przybity i patrzył na płomienie w kominku. Naprawdę nie wiedział co ma zrobić. Był tak skupiony na oglądaniu płomieni, że nie zauważył jak ktoś wchodzi do salonu.
- Damon? - usłyszał jej głos i wstał momentalnie.- Możemy pogadać? To jest krew..
- Tak, tak...ja...to z woreczka - wytarł resztki krwi - to co widziałaś to nie jest prawda. - zaczął nie pewnie do niej podchodząc.
- Naprawdę? Nic do niej nie czujesz? - pytała patrząc mu w oczy.
- Naprawdę, kocham cię wariatko. - szepnął cicho. - Nic mnie z Eleną nie... - nie zdążył dokończyć. Pocałowała go żarliwie, zaskoczony po chwili ją objął w pasie.Kierowali się pomału na kanapę, pchnęła go jednym ruchem i usiadła mu na kolanach wciąż całując. Wsunął swoją rękę pod jej bluzkę,  poczuł na jej skórze gęsią skórkę. Oderwała się od niego i spojrzała w oczy.
- Myślałem, że mi nie uwierzysz.
- To się myliłeś.
- Lubię się tak mylić. - dodał z uśmiechem. Przejechała swoimi językiem po jego wardze, po czym wsunęła go w jego usta. Ich języki raz po raz się splatały ze sobą. Czuli ogromne pożądanie, które z każdą chwilą się zwiększało. Poruszała biodrami, czując pod sobą jego erekcję. Napierała na niego całym swoim ciałem.
- Ooo nie chcieliśmy przeszkadzać. - usłyszeli za sobą głos Eleny i się od siebie oderwali. Zaśmiali się, gdy Stefan i Elena poszli do siebie. Alice wzruszyła ramionami i wróciła do całowania ukochanego.


                       Mystic Grill

   Tyler zaczął częściej bywać w Grilu ze względu na Liv, której się przyglądał i samą obecnością ją denerwował. Starała się go ignorować, ale czasem to było, aż nie możliwe.
- Możesz przestać, pracuje nie widzisz. - podała zamówiony drink pewnemu mężczyźnie.
- Przestanę jak się w końcu ze mną umówisz.
- Nie.
- To nie przestanę. - wzdychnął udając, że się jej się przygląda rozmarzony.
Obróciła się do niego tyłem i zaniosła brudne naczynia do kuchni. Jak wróciła miała wrażenie jakby on nie mrugał. Coraz bardziej ją to dobijało.
- Dobra zgadzam się. - wybuchła nagle, a on się uśmiechnął zwycięsko.
- To kiedy? - spytał cały rozpromieniony.
- Kiedy chcesz. -przekręciła oczami, chciała się go pozbyć.
- To jutro, wieczorem w kinie, na 19. - kiwnęła głową i pokazała, że ma ją zostawić w spokoju. On zgodził się z tym i wyszedł. Poczuła ulgę, że się w końcu go pozbyła. Zmieniła się z kumplem i teraz ona chodziła i zbierała zamówienia. Nagle na kogoś wpadła.
- Przepraszam. - podniosła głowę i upuściła szklankę. Była zszokowana, że go widzi. Po tylu latach, ponownie go widzi.
- Kai. - ledwo powiedziała.
- Tęskniłem siostrzyczko. - powiedział uśmiechając się szeroko.



6 komentarzy:

  1. ŚWIETNY ROZDZIAŁ! <3 czekamy na następny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Kai!!!! Nareszcie!!!! Rozdział wspaniały.

    OdpowiedzUsuń
  3. YESSSSS I LOVE YOU ME GIRL kolejny rozdział BOMBOWY !!

    OdpowiedzUsuń
  4. Naprawdę się cieszę, że ktoś to w ogóle jeszcze czyta. Ostatnio nie mam za dobrej weny. Chciałam wrzucać częściej rozdziały, ale mi to nie wyjdzie. Od początku opowiadania chciałam dodać postać Kaia, ale nie wiedziałam jak wyjaśnić jego powrót do świata. Chciałam to zrobić w dość ciekawy sposób. Teraz nadarzył się moment, chyba odpowiedni moim zdaniem. Sporo teraz czytam i szukam jakiś inspiracji. Pozdrówki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To poszukaj inspiracji u mnie i przy okazji skomentuj http://malachaiparkerkolmikaelson.blogspot.com

      Usuń
  5. Hej, zapraszam do zgłoszenia się w nowo otwartym Spisie -> http://spis-seriale.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń