Nowy Orlean
Hook siedział nieprzytomny, przykuty do ściany łańcuchami. Po drugiej stronie celi siedział Kol wpatrywał się w swoje ręce, po czym podniósł powoli wzrok na Hooka, który zaczął się budzić.
- Nareszcie wracasz do żywych - Hook otworzył oczy.
- Gdzie jesteśmy ?
- W celi, jesteśmy więźniami.
- Jak długo ?
- Jeden dzień, mała czarownica ma dużą moc. Sam się niedawno obudziłem - nagle drzwi się otworzyły, powolnym ruchem wszedł Marcel.
- No widzę, że się już wszyscy obudzili - podszedł do Kola - Teraz mi no powiedz, czego chce Klaus?
- Ja mam ci niby powiedzieć - prychnął - miasto należy do nas, do naszej rodziny.
- Nie od kiedy zostawiliście miasto na pastwę losu. Ja się zająłem tym miastem, więc teraz ja tu rządzę . Ani Klaus, ani nikt z waszej rodzinki, niema do niego prawa.
- Niech tylko, Klaus się o tym dowie.
- Niedowie , mógłbym cię zabić, ale to tylko zwróci uwagę Klausa na miasto. A tego nie chce.
- To co zamierzasz ? Więzić też, raczej nie możesz.
- Davina - Marcel się obrócił.
- O nie, znowu ta mała wiedźma - mruknąłem czując, że będzie jeszcze gorzej.
- Wymaż im pamięć - zwrócił się do niej.
- Że co ? - spytał Hook patrząc na nich.
Alice
Przeciągnęłam się na łóżku, ziewnęłam, przekręciłam się na bok i spojrzałam na zegarek przy łóżku. Zaraz będzie dziewiąta, znowu się leniwie przeciągnęłam i ziewnęłam. Nim zdążyłam coś jeszcze zrobić do mojego pokoju wpadł Will, rzucił się z rozpędu na łóżko.
- Ejjj - szturchnęłam go - uważaj trochę pacanie.
- No co, nie mów, że za tym nie tęskniłaś.
- Nie tęskniłam.
- Ani troszkę?
- Hmm... ani trochę - roześmiałam się - no dobra tak troszeczkę - zbliżył się z dziwnym uśmiechem.
- Na pewno ?
- Jak tak teraz pytasz, to nie jestem pewna - po chwili zaczął mnie łaskotać - przestań - mówiłam ledwo przez śmiech.
- Nie przestane, dopóki nie powiesz, że tęskniłaś. - dalej mnie torturował łaskotkami.
- Dobra, tak tęskniłam pacanie - powiedziałam jednym tchem, przestał się nade mną znęcać - nareszcie-wysapałam.
- To co robimy ? - spytał.
- Może na początek, coś zjemy i pójdziemy się przejść, a potem możemy zajść do Bonnie.
- Mnie pasuje, muszę trochę się zaznajomić z tym światem - zeszliśmy do kuchni coś zjeść.
Jak zjedliśmy wyszliśmy z domu i szliśmy drogą do Grilla. Mam nadzieje, że nie spotkam tam tego dupka, bo mam go serdecznie dość.
Po paru minutach znaleźliśmy się w Grillu. Usiedliśmy przy wolnym stoliku i zamówiliśmy drinki.
- Całkiem fajnie tu jest, gdybyśmy mieli przejście to byśmy mogli tutaj się przenosić.
- A ja mam dość - głównie mam na myśli Damona.
- To przez niego - nie wiem jak, ale domyślił się dlaczego tak myślę.
- Ehh ... jesteśmy też z dala od domu.
- Siostra, sama chciałaś.
- No tak, ale... - przerwał mi i pogroził palcem.
- Żadne ale, traktuj to jak przygodę. Kolejną wspólną przygodę, przecież i tak chciałaś płynąć w nieznane, a w naszym świecie mniej więcej wiemy co gdzie jest i czego możemy się spodziewać. Tutaj jest niezbadany świat - zaczął mnie kusić.
- W sumie masz racje - uśmiechnęłam się. Kelner przyniósł nasze zamówienia, wypiłam łyk.
- Widzisz zawsze mam racje.
- Taaa jasne - bąknęłam upijając łyk, który przyjemnie rozgrzewał moje gardło.
- Się nie przeciwstawiaj królowi
- Przyszłemu królowi - poprawiłam go.
- Można ? - usłyszałam ten znajomy głos, a potem zobaczyłam jak ten dupek się dosiada do naszego stolika. Wezbrała się we mnie złość.
- Może byś poczekał na pozwolenie - warknęłam
- Zapomniałem księżniczko - powiedział z sarkazmem .
- Co słychać ? - spytał jego Will jak gdyby nic.
- Chciałem się z kimś napić, a nikogo oprócz was niema w pobliżu.
- Co wszyscy uciekli przed tobą ? nie dziwię się - mruknęłam, chciał coś powiedzieć, ale odpowiedziałam zanim on zdążył - Idę się przejść. Nie mam zamiaru tu siedzieć ani chwili dłużej - wyszłam z baru zostawiając Willa w towarzystwie Damona.
Will
Widziałem jak się siostrzyczka wkurza na tego Damona. Tak było na początku z Hookiem, może i w tym przypadku będzie podobnie. Na samą myśl się uśmiechnąłem, gdy zostaliśmy sami z Damonem, zauważyłem jakby żal na jego twarzy.
- Skaczecie sobie do gardeł - powiedziałem z uśmiechem.
- No tak wyszło - miał dziwny obojętny wzrok.
- Alice i ja ...- zamyśliłem się na chwile - My dużo przeszliśmy, nie wychowaliśmy się na królewskim dworze. Nie znamy królewskiej etykiety. Jak mieliśmy po 7,9 lat...była u nas wojna, zostaliśmy przeniesieni do innego świata, w którym byliśmy zdani na siebie. Nie mieliśmy przyjaciół w tamtym świecie, byliśmy tam przez 12 lat.
- Tego to nie wiedziałem - mruknął cicho Damon, rozumiejąc wszystko, pokiwałem głową.
- Ona nie jest rozpieszczona, życie ją tak zmieniło. Zanim tam wylądowaliśmy była słodką dziewczynką. Teraz ma cięty język - uśmiechnęliśmy się - I za to ją teraz bardziej kocham, zobaczysz jeszcze się dogadacie - powiedziałem pewien swego.
- Tylko oboje jesteśmy uparci.
Alice
Wkurzona wyszłam na krótki spacer , naprawdę mam dość tego całego Damona. Co on sobie myśli, że kim jest, muszę mu dać nauczkę za to co mi zrobił. Tylko moje moce są do kitu.
- Znowu się spotykamy - podniosłam wzrok i zobaczyłam Klausa stojącego parę kroków ode mnie.
- Chcesz znowu oberwać ? - spytałam pewna swoich mocy, zbyt pewna.
- Nie oszukasz mnie, wiem, że masz problem z magią - straciłam jakikolwiek punkt zaczepienia.
- Czego chcesz ? - spytałam mniej pewna siebie.
- Mogę ci pomóc z odzyskaniem władzy nad magią - prychnęłam.
- Co chcesz w zamian? - czułam w tym haczyk.
- Twojej pomocy, magii.
- A konkretnie ?
- Żebyś mnie przed kimś ochroniła.
- Czyli jest ktoś potężniejszy od ciebie, hmm wiesz nawet za cenę magii ci nie pomogę.
- Nie wiesz co robisz - wysunęłam się do przodu
- Wiem, nie pomagam wrogom.
- Pożałujesz tej decyzji, szybciej niż ci się zdaje.
- Jak na razie to masz co innego na głowie, prawda ? - odwróciłam się i ruszyłam z powrotem w kierunku baru. Po kilku krokach zauważyłam Willa, który zmierzał w moją stronę, niestety za nim szedł Damon - czego on chce ? - cicho mruknęłam.
Po kilku minutach byliśmy już w domu Salvatorów, tam była Bonnie. Chciałabym się odczepić od tego dupka. Jak na złość nie było mi to dane, usiedliśmy wszyscy w salonie. Czułam na sobie przeszywający wzrok Damona.
- Przestań się na mnie gapić - warknęłam po czym spojrzałam na niego.
- Mój dom mogę robić co chce.
- Damon możesz przestać - zwrócił się do niego Stefan.
- Robię co chce braciszku - odszedł kilka kroków. Bonnie coś szukała w księdze.
- Zostaw go Stefan, będę go ignorować - powiedziałam patrząc cały czas na Bonnie.
- Mam - powiedziała Bonn podchodząc z księgą - To jest Seterum - wskazała na rysunek w księdze - To przyrząd którego muszę użyć by wzmocnić twoją magię, musisz być w kręgu z wilczego ziela.Wymówię to zaklęcie, kropla mojej krwi i gotowe.
- No to zróbmy to - wstałam pełna nadziei .
- Jest tylko jeden problem, trzeba to zrobić podczas pełni.
- No to jestem w dupie - mówiąc to usiadłam znów - jak mam walczyć z Sharon i jeszcze nas przenieść do domu jak nie mam w pełni swojej magii.
- Damy rade siostra, jak zawsze - mówił Will patrząc na mnie, wiedział, że mówię ze spokojem, ale w środku jestem coraz bardziej rozdrażniona - Daliśmy rade z Królowa kier mając kilka lat to damy i teraz.
- Mam co do tego inne zdanie, Bonnie ? - dziewczyna się spojrzała na mnie - dziś ten cały Klaus powiedział, że wie jak przywrócić moją magie. Myślisz, że mówił prawdę?
- Klaus jest zdolny do wszystkiego, do każdego kłamstwa by tylko dostać to czego chce, ale z drugiej strony, jego matka była silną czarownicą. Może mieć jakieś zapiski, zaklęcia, ale raczej coś bym wiedziała, gdyby był inny sposób.
- Może jednak spróbuje się z nim dogadać - mówiłam patrząc na Willa.
- A czego chciał w zamian? - do rozmowy włączyła się Elena.
- Ochrony przed kimś - popatrzyli na mnie - Tyle wiem.
- Dobra to może zrobimy grilla, taką małą imprezkę na rozluźnienie - powiedziała Caro patrząc na każdego - Wszystkim nam przyda się odpoczynek.
- Caroline ma racje, to najlepszy moment na złapanie oddechu - zgodziła się z nią Elena.
-To może za jakąś godzinę czy dwie, muszę jeszcze coś załatwić - powiedziałam tylko tyle i wyszłam.
Po kilkunastu minutach łażenia i szukania Klausa straciłam nadzieje, że go znajdę. Zamknęłam na chwile oczy i odetchnęłam głęboko, odwróciłam się z zamiarem powrotu do domu Salvatorów. Tylko się odwróciłam i go zobaczyłam, przez chwile patrzyliśmy sobie w oczy.
- Zgadzam się na twoją propozycję - powiedziałam zbliżając się do niego, patrzył na mnie nieodgadnionym wzrokiem.
- Jednak się zgadzasz, ciekaw jestem co cię zmusiło do tej decyzji
- Nieważne...
- Tak masz racje nieważne, bo już nie potrzebuje twojej pomocy, odrzuciłaś moją ofertę, nie mogłem czekać nie wiadomo ile, aż się zgodzisz.
- Podobno nie ma takiej osoby, która jest potężniejsza - czułam się coraz bardziej sfrustrowana.
- Jednak znalazłem, więc wybacz, ale ta rozmowa już niema sensu - odeszłam powolnym krokiem.
- Teraz ja mam nad nią przewagę, dziękuje - powiedziała wyłaniając się z ciemności Sharon.
- Liczę na to, że ty też mi pomożesz jak obiecałaś - spoglądał na nią Klaus.
- Oczywiście, moje słowo jest ważne. Zawsze pomogę tym, którzy zrobią coś istotnego dla mnie, liczę na owocną współpracę - po chwili zniknęła w oparach dymu.
Nibylandia
Ruby siedziała zamknięta w żelaznej klatce, niedaleko stali strażnicy. Była nią grupka dzieci, ale na sam widok można powiedzieć, że niebyły one miłymi i grzecznymi dziećmi. Miejsce pobytu było otoczone grubą warstwą cierni, które słuchały tylko rozkazów Pana. Nagle usłyszała jak strażnicy salutują po czym zobaczyła zbliżającego się Pana. Spojrzała na niego niechętnym wzrokiem.
- Możesz w końcu powiedzieć czego chcesz ?! - krzyknęła pełna gniewu.
- Jesteś moim zabezpieczeniem. Twoi przyjaciele zrobią co chce, to może cię uwolnię - zbliżył się - lecz na pewno nie zobaczysz wszystkich. Tej wyprawy ktoś nie przeżyje.
- Nie stanie się tak, poradzą sobie, a potem ty oberwiesz.
- Szczerze w to wątpię, chyba za mało poznałaś Cienia.- Ruby zmarszczyła brwi - o tak...a cień cię bardzo polubił i ten smak twojego strachu, twojej krwi, twojego bólu - uśmiechnął się złowieszczo i wyszedł zostawiając Ruby razem z cieniem.Odchodząc słyszał pełne bólu krzyki Ruby, które niosły się echem.
Alice
Szłam drogą w zupełnej ciszy. Zaczęło się już ściemniać, myślałam o tym jakie szanse mam teraz pokonać Sharon. Musze czekać prawie miesiąc czasu na odzyskanie w pełni swojej magii.
- Hej piękna - odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętego Enzo, który jak tylko zobaczył moją minę przestał się uśmiechać.
- Hej - cicho szepnęłam.Tego co on zrobił się nie spodziewałam. W mgnieniu oka znalazł się obok mnie i po prostu mnie przytulił, początkowo nie zareagowałam, ale już po chwili się w niego wtuliłam. Musze przyznać, że to zadziałało bardzo kojąco. Czułam jak dłonią gładzi mi plecy, potem poczułam mały pocałunek we włosach.
Oderwałam się od niego uśmiechnięta.
- Dzięki, tego mi było trzeba.
- Do usług, idziesz do Salvatorów ? - przytaknęłam - Czy mogę być pani eskortą wasza wysokość ? -podał szarmancko dłoń. Był całkiem inny niż wcześniej, byłam rozluźniona, ale cały czas czujna. Nie popełnię drugi raz tego błędu.
- Oczywiście, dziękuje - szliśmy tak gadając i śmiejąc się co chwile.
Will
Stałem z resztą w ogrodzie gdzie już było przygotowane do imprezy. Ciągle w myślach miałem Alice, kolejny raz musimy sobie poradzić z powrotem do domu.
- Wieść, że nie da rady teraz zrobić, tego zaklęcia przybiła Alice - powiedziała Caro spoglądając na każdego.
- Tak było widać, że nie tego się spodziewała, zrobiła się przygaszona - powiedział Ty.
- Alice nieprzywykła...ona nielubi nie mieć kontroli nad czymś - przykułem uwagę Damona, który jak dotąd wpatrywał się w gdzieś w stronę lasu - Czuje się zupełnie jak wtedy jak byliśmy mali był taki moment, że omal niespadła w przepaść. Pomogłem jej, a skutek tego był taki, że ja nie żyłem przez jakieś 10 minut. Alice się obwinia za to, bała się olbrzyma i nie użyła magii, by się uratować. Miała tylko osiem lat.
- To nie jest jej wina - powiedział Stefan.
- Była taka mała - mówiła Elena siadając na ławie.
- Wiem, mówiłem jej milion razy, że to niebyła jej wina, a ona inaczej to widzi. Ja jestem starszy a mimo tego to ona robi wszystko, żeby mnie chronić. Alice już taka jest, będzie chronić wszystkich ,rodzinę przyjaciół nawet za cenę własnego życia - spojrzałem na Damona, który cały czas się we mnie wpatrywał - To prawda, że jest czasem wredna, humorzasta uparta i cięta na wszystko i wszystkich, ale odda własne życie za każdego - odwróciliśmy się zgodnie w kierunku dobiegających głosów zza rogu domu. Po chwili zobaczyliśmy śmiejących się Enzo i Alice. Spojrzeli na nas.
- A tu co ? Jakiś pogrzeb ? - mówił Enzo spoglądając na nas.
- Przyda im się nasz humor - Alice oparła się bokiem o Enzo, teraz jest zupełnie inna niż dwie godziny temu, roześmiana od ucha do ucha.
- To może coś zjemy - Enzo zatarł ręce.
- Chcesz może mojej krwi ? - spytała patrząc mu w oczy.
- To bardzo hojny gest, doceniam, ale nie zamierzam być jakimś dupkiem - uśmiechnął się żarłocznie - Chodź - pociągnął ją do stołu. Widziałem jak Damon patrzy ciągle z miną pełną złości, a raczej zazdrości. Po paru chwilach każdy siedział i jadł mięso z grilla. Alice usiadła obok Enzo trochę dalej niż my, spoglądałem co jakiś czas, jak Damon ledwie może wytrzymać w miejscu patrząc na nich śmiejących się do siebie.
- Nie tak dawno byś z nim nie gadała - powiedział Ty to co myśleli wszyscy. Alice tylko spojrzała na Enzo, a potem na Tylera.
- Nie taki diabeł straszny jak go malują - odpowiedziała
- Jestem diabłem? hmm...w sumie to masz racje - zaśmiali się.
- Jesteś, ale znośnym diabłem.
- To może teraz zatańczymy, co wy na to ?!! -krzyknęła Caro.
- Może troszeczkę ciszej, niech ciebie usłyszą w NY - powiedziała Bonnie. Caro zaśmiała się.
- Oj tam nie marudź - pociągnęła Tylera na środek, gdzie zaczęli tańczyć w rytm wolnej muzyki. Elena zaczęła tańczyć z Stefanem. Enzo złapał moją siostrę na ręce i powędrował na środek. Jak tylko się odwróciłem zobaczyłem przed sobą Bonnnie.
- Zatańczymy? - ukłoniłem się.
- Z przyjemnością - odpowiedziała Bonnie, widziałem Damona, który spoglądał na tańczącą Alice, wpadłem na pewien pomysł tańczyłem w jej kierunku. Zbliżyłem się do niej razem z Bonnie.
- Odbijany - powiedziałem przejmując siostrę od Enzo i zostawiając jego i Bonnie.
- Co stęskniłeś się za mną? - spytała ze śmiechem
- Troszeczkę, ale wiesz...- zbliżaliśmy się do Damona - źle się czuje - obróciłem ją w kierunku Damona i lekko pchnąłem ją do niego - Zatańczcie ja muszę odpocząć - Alice spojrzała na niego potem na mnie.
- Nie, Will o co chodzi? co cię boli?
- Siostra wszystko ok, nie przejmuj się mną. Baw się - pchnąłem ją i Damona razem. Usiadłem na ławce obserwując resztę.
Alice
Mój braciszek wmieszał mnie w taniec z tym dupkiem, niechętnie go objęłam. Spojrzałam gdzieś w dal unikając jego wzroku, tańczyliśmy parę chwil.
- Przepraszam - usłyszałam z jego ust, powoli spojrzałam na niego - Przepraszam, że się z ciebie napiłem. Jestem dupkiem, tak wiem o tym, nie musisz mi tego mówić. Naprawdę przepraszam - puścił swoje ręce w dół - Baw się dobrze - uśmiechnął się lekko i zaraz zniknął. Spojrzałam na Willa w zamyśleniu, a potem z powrotem w kierunku gdzie stał Damon.