wtorek, 2 grudnia 2014

Rozdział 4


                                     



       Mystic Falls

  Damon szedł przez las razem z Enzo omijając krzaki. Enzo co chwile spoglądał na Damona w zamyśleniu. Co denerwuje obserwowanego.
- Możesz powiedzieć o co ci chodzi ? - mówiąc odwrócił się do towarzysza.
- Jesteś pewny, że dobrze idziemy ? - Damon zrobił kamienną twarz.
- Tak, jestem, gdybyś się ciągle na mnie nie gapił, to byś zauważył ślady łap nienaturalnej wielkości.- zrobił minę geniusza.
- Taa, ale jak na kogoś, kto dobrze wie gdzie idzie, zachowujesz się jakbyś nie wiedział.
- Bo, wcale mi się nie podoba ten pomysł.
- Damon rozwalimy ich, ty się boisz ich? - Enzo miał ubaw.
- Nie ich, tylko kogoś, kto nas śledzi.
- Co ? Nic nie zauważyłem.- Enzo zaczął się rozglądać.
- Jasne, że nie zauważyłeś, jak ciągle  mnie obserwujesz. Nie wiem kto i czego chce, ale mnie wkurza.
- Widziałeś coś? - spojrzeli po sobie.
- Tylko blond włosy - szli dalej w milczeniu.


                Nowy Orlean

Hook siedział z Kolem w salonie. Kilian czuł niepokój o Alice i wewnętrzną rozdzierającą pustkę.
- Może ktoś pomóc ją namierzyć ? Czy coś ? - pytał pierwotnego w zamyśleniu.
- Jasne, jesteśmy umówieni wieczorem do pewnej wiedźmy. Tylko cicho sza, tutaj czarownice  nie mogą używać magii, więc trzeba dyskretnie i ostrożnie to zrobić.
- Rozumiem, dzięki za pomoc.
- Spoko, nie miałem jeszcze, nigdy tak dobrego kompana do picia. - stuknęli szklankami z alkoholem.
Odnajdę cię Alice, odnajdę myślał z nadzieją Hook.


                          Alice

       Gdy tylko się przebudziłam spojrzałam na komodę, na której stał zegar. Wskazywał dwunastą, opadłam na poduszki wzdychając.
- Za długo śpię, zdecydowanie za długo, pora wstać. - myślałam na głos, a nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Jednak, gdy pomyślałam o Willu momentalnie wstałam. Zeszłam po paru chwilach schodami na dół.
- Hej księżniczko - powiedział Ty, a mnie na chwile zamurowało. Otrząsnęłam się, przecież o mnie nic nie wie. - Czekałem na ciebie z śniadaniem.
- Hej, nie musiałeś na mnie czekać, jeśli miałeś coś do zrobienia. - uśmiechnął się znacząco.
- Spokojnie. Nic ważnego, nie mam do robienia, chodź. - doszliśmy do wielkiej kuchni, na stole pięknie ozdobionym stał talerz z  grzankami - Trochę już wystygły, może coś innego - chciał już coś robić.
- Nie, mogą być te grzanki. Nie są otrute, prawda? - spytałam z uśmiechem.
- Nie, czy ja wyglądam na kogoś, kto chce kogoś otruć? - rozłożył ręce ze śmiechem.
- Właściwie...- zrobiłam pauzę sugerującą, że tak, rzucił we mnie grzanką.
- Ejj - śmialiśmy się dalej żartując, a potem zjadłam grzanki  z dżemem.



- Masz jakiś plan na poszukanie brata? - spytał, gdy skończyłam jeść.
- Nie, właściwie to nie. - odpowiedziałam smętnie, dokładnie się tak czułam, rozbita na kawałki.
- Możemy pójść na policje i tam popytać.
- Zaraz, chcesz mi pomóc? - zrobił taką minę sugerującą, jakby mu nie przyszło jej nie pomóc.
- Jasne, chyba nie myślałaś, że zostawię cię z tym samą. To jak? Gotowa? - skinęłam głową i wyszliśmy.


                Mystic Falls - las

    Damon i Enzo ukrywają się za wielkimi drzewami obserwując grupę wilkołaków, które spokojnie siedziały. Wokół można było dostrzec pełno ciał, które zaczynały śmierdzieć zgnilizną.
- I co? Doprowadziłem nas do nich. - uśmiechnął się triumfująco Damon.
- Tak, tak, więcej nie będę w ciebie wątpić. To teraz co robimy ? - spojrzeli po sobie znacząco.
- Czas na zabawę - ruszyli obaj w kierunku wilkołaków z chęcią mordu...


              Nibylandia

  Wszyscy znajdują się pośrodku dżungli i rozglądają się dookoła szukając jakieś drogi. Z liści drzew kapała krople deszczu, które niedawno musiały padać. Było bardzo gorąco, duszne powietrze sprawiało, że ciężej oddychali niż wcześniej.
- To jesteśmy na miejscu. - powiedział David.
- Co teraz? - spytała Bell spoglądając na Reginę.
- Musimy się skierować w głąb wyspy.
- Myślałem, że to będzie gdzieś przy brzegu. - powiedział David dziwiąc się.
- W głębi wyspy wg mapy znajduje się wulkan. Nie jest on aktywny, przy wulkanie znajduje się jaskinia, która łączy się z morzem, a jaskinia jest otoczona morzem. W niej możemy znaleźć piekielną syrenę.
- Czyli nie możemy liczyć na szybki powrót, no cóż idziemy - powiedział Rumpel i ruszył na przód.


                     Alice


   Weszłam razem z Tylerem do budynku policji. Ty rozejrzał się za kimś i pociągnął mnie za rękę. Policjanci wypełniali jakieś papierki, spisywali jakieś zeznania kobiety. Musiało się jednak wiele dziać w tym miasteczku.
- Pani szeryf ! - krzyknął do blond włosej kobiety.
- Tak, Tyler? Stało się coś? - spojrzała na mnie.

 - Nie, to znaczy to jest moja koleżanka Alice. - skinęłyśmy  sobie głowami - jej brat tutaj prawdopodobnie zaginął. Mogłaby pani nam pomóc jakoś.
- Jasne, masz jakieś zdjęcie ? - skierowała się do mnie.
- Tak mam, chwileczkę - podałam zdjęcie, a ona tylko pokręciła głową.
-  Nie widziałam nikogo takiego,  ale będziemy się rozglądać.
- Dziękuje - moje myśli straciły sens, jak go tutaj niema, to gdzie on jest. Szeryf się oddaliła, a ja spojrzałam na Tylera, który chciał mnie jakoś pocieszyć.
- Znajdziemy go. Jeśli szeryf go nie widziała to znaczy, że nie jest źle.
- Dlaczego ? - spojrzałam zdziwiona.
- To znaczy, że nie ma on żadnych kłopotów i tak dalej - uśmiechał się dziwnie. Z każdą chwilą spędzoną tutaj wiedziałam, że coś jest nie tak z tym miejscem - Chodź pójdziemy i przedstawię cię przyjaciołom i coś wymyślimy. Kiwnęłam głową w zamyśleniu.


              Nibylandia


- Co to było? - spytała Bell patrząc w niebo. Wszyscy zaczęli się rozglądać.
- Uważajcie - powiedział David, nagle Ruby zaczęła krzyczeć.
- Ruby!! - krzyczała Snow - Gdzie ona jest?
- Ze mną - wszyscy jak na komendę odwrócili się.
- Pan - szepnęła Regina.
- Witajcie w Nibylandii - rozłożył ręce - Znowu się spotykamy, tym razem to ja mam przewagę. Jesteście na mojej ziemi, więc gramy według moich zasad.

- Jakich zasad ? Nikt z nas niema zamiaru grać z tobą w jakieś gierki - mówił Rumpel wysuwając się na przód  - Chcesz walki dobrze dostaniesz ją. Tylko wypuść dziewczynę - Pan przekręcił głowę.
- Hmm jakoś nie bardzo chcę, ona może dostarczyć mi rozrywki. Cień lubi nowe zabawki.
David nie wytrzymał i zaatakował Pana, ten jednak zniknął nim zdążył mu zrobić krzywdę.
- Głupcy - mówił Pan latając - albo gracie jak chce albo mała zginie. Jeszcze się zobaczymy - zniknął po chwili.
- Musimy znaleźć Ruby - mówiła Bell - Rumepl możesz jakoś? - ten tylko pokręcił głową.
- On miał racje, że to jego teren. Zablokował moją magię kochanie, w tej chwili nie mogę nic zrobić.


                  Alice


        Szłam z Tylerem śmiejąc się i żartując, po kilku chwilach doszliśmy do wielkiego budynku. Z tego co zauważyłam była to szkoła. Szliśmy w kierunku paru osób stojących obok wejścia do lasu. Były w śród nich te dwie dziewczyny, które poznałam w szpitalu. Tyler zwrócił się do mnie.
- Caroline i Elenę już znasz, to jest Bonnie - wskazał na mulatkę która się uśmiechnęła - To Stefan - chłopak także się uśmiechnął - A to jest Alice.
- Słyszeliśmy o wypadku - mówił Stefan. - Pomożemy ci, zrobimy wszystko co możemy.
- Dzięki - nie zdołałam przez chwile nic z siebie wydusić.
 - A co to za zebranie bez nas? - zobaczyłam dwóch chłopaków idących w naszą stronę. Jeden z nich miał ciemne szalone oczy i uśmiech jak z jakiegoś horroru, a drugi miał oczy jasno niebieskie i uśmiech zawadiacki.

 Gdy na mnie spojrzał miał dogłębny wzrok jakby chciał mnie nimi wyczytać.
- A to jest mój brat Damon - powiedział Stefan.W jego głosie wyczuć można było obawę.
- Braciszku sam umiem się przedstawić - podszedł i już chciał pocałować mnie w dłoń, którą wyrwałam.
- Alice, nie pozwalaj sobie - jego oczy gwałtownie się zwęziły.
- Chciałem być tylko uprzejmy - mówił chłodnym tonem. Drugi z mężczyzn odepchnął Damona.
- Enzo - uśmiechał się tak jakby chciał mnie zjeść, to miasto było dziwne.
- Alice, miło poznać.
-  Fajnie, że się przedstawiliście, ale możecie już iść - mówił z naciskiem Stefan. On się czegoś obawia, jakby z ich strony coś mi groziło.
- Stefan chcieliśmy tylko zakomunikować, że zajęliśmy się problemem w mieście - Stef tylko kiwnął głową rozumiejąc co chcą przekazać, ale ja tym bardziej czułam, że coś w tym świecie, w tym mieście jest dziwnego.
W końcu chciałam coś powiedzieć, gdy nagle  za nami usłyszeliśmy coś co przypominało warkot. Zaraz potem jakiś facet złapał mnie w tali mocno ściskając, co trochę bolało.
- Klaus, nie rób jej krzywdy! - krzyczała Elena.
- Ona będzie karą za to, że zabiliście moje wilkołaki i nauczką, żeby przyspieszyć poszukiwania na wampiryzm. - ścisnął moje gardło, to pewnie mieli na myśli mówiąc problem, a jednak są wilkołaki i wampiry ??
- Nie wiesz z kim zadzierasz - wychrypiałam.

- Nie i nie obchodzi mnie to - mówił nad wyraz ogarnięty furią, powoli brakowało mi powietrza.- Zabierz te łapy - mówiłam bez skutku. Wiedziałam, że muszę się uwolnić, a jest tylko jeden sposób na to. Zacisnęłam ręce w pięści , cicho wyszeptałam w języku elfickim.
- Co ona powiedziała? - cicho pytała Caro.W tej chwili błysnęło białe światło między mną, a Klausem.
Eksplozja mocy odrzuciła Klausa daleko za mnie. Obróciłam się.
- Mówiłam łapy precz - patrzałam jadowicie, czułam bijącą od niego moc. Po chwili stanął nie daleko.
- Czarownica - powiedział w lekkim szoku - Przecież bym wyczuł to - nie dowierzał.
- A popatrz, jednak tego nie wiedziałeś - mówiłam się zbliżając, podniosłam rękę - Uważaj na następny raz bo może zaboleć, a i jeszcze jedno. Spróbuj im grozić, a pogadamy inaczej - widziałam jak spojrzał gniewnie na resztę osób. Po czym zniknął, powoli odwróciłam się do pozostałych. Czułam ich wzrok na sobie odkąd użyłam magii.
- Ja też jestem wiedźmą - mówiła Bonnie - wyczułabym cię gdybyś była czarownicą. Chyba, że jesteś silniejsza ode mnie. - mówiła podchodząc nieco bliżej. Zerknęłam na pozostałych, ich twarze były zaskoczone - Kim jesteś?
- To bardzo długa historia...
- Tak w rzeczy samej, bardzo długa - odwróciłam się w kierunku głosu, wszędzie go poznam.
- Sharon...
- Witaj Alice, przyznam szczerze, nie wiem co Emma widzi w tym świecie. Nie jest ani trochę ciekawy. Brudny i wszędzie te dziwaczne pojazdy.
- Auta,  Sharon - spojrzała z kamienną twarzą.
- To twoja wina, że tu jesteśmy, ty za to odpowiadasz.
- Ty nas przeniosłaś  Sharon, nie ja.
- Gdybyś się nie broniła, to by tego nie było.
- Gdybym się nie broniła to bym zginęła - robiłyśmy kółko chodząc.
- Hmm...a co u twojego brata Willa? - uśmiechała się wrogo -Wiesz to zaklęcie które na niego rzuciłam i to przeniesienie do tego świata mogło go zabić od razu, albo teraz umiera bardzo wolno w męczarniach. - nie wytrzymałam straciłam kontrole nad sobą i wydobyłam głośny krzyk.

    Powietrze zawirowało wokół. W pełnej furii zaczęłam atakować Sharon magią, raz po raz. Bardzo szybko poczułam się słaba i bez energii. Sharon tylko utrzymywała barierę, która ochraniała ją przed moją mocą, z ciężkim oddechem upadłam.
- Niczego się nie nauczyłaś Alice, niczego - okrążyła mnie - Masz ogromny potencjał, ale zmarnujesz go. Otrzymałaś taki cudowny dar, a jednak stajesz po stronie przegranych. Tobie nic by się nie stało, gdybyś się do mnie przyłączyła.
- Nie zostawię nigdy swojej rodziny, ani poddanych!
- No tak wielka księżniczka, jesteś taka jak ja Alice. Nikogo nie słuchasz, robisz co chcesz, podążasz za tym co pragniesz. Mogłabym tak wiele cię nauczyć, gdybyś tylko chciała.
- Nigdy! Nie jestem taka głupia, robisz to tylko i wyłącznie by się odegrać na moich rodzicach. Nic ani nikt się dla ciebie nie liczy. Jesteś zimna tak twoje moce, bardzo się cieszę, że mój ojciec nie popełnił tego błędu i nie był z tobą - nagle w niej wściekłość wezbrała. Poczułam jak moje nogi zamarzają, pojawił się na nich lód, a ja nic nie mogłam na to poradzić.
- Milcz smarkulo - mówiła jadowicie - dopilnuje tego byście cierpieli i zginęli wszyscy. - machnęła dłońmi i zniknęła w białych oparach dymu. Nogi miałam dalej zamarznięte. Nakierowałam dłonie na nogi i cicho szepnęłam.
- Incyndia - ciepło rozlało się po mojej skórze, roztapiając lód, gdy się uwolniłam spojrzałam na swoich nowych znajomych.
- Jesteś księżniczką? - spytał Tyler.
- Zaraz, chwileczkę. Księżniczkę można wyjaśnić, ale przeniesienie do innego świata? Nie jesteś stąd? - pytała Caro wyczekując logicznego wyjaśnienia.
- Może z kosmosu? - pytał lekko się śmiejąc Enzo, miałam jego dość. Uniosłam trochę rękę i kiwnęłam palcem , w tym momencie nie było słychać jego śmiechu ani jego głosu. Próbował coś powiedzieć, ale mu to nie wychodziło i się wściekał. Reszta grupy zaczęła się śmiać, kiwnęłam placem znowu.
- Nigdy więcej tego nie próbuj - dyszał wściekły - radzę ci uważaj.
- Tak, tak wiem. Ok, a ten dupek co chciał mnie zabić, przez tych dupków- wskazałam na Damona i Enzo - to czym jest?
- Dupek...hmm jak miło. - powiedział Damon z irytacją.
- On jest hybrydą, połączenie wampira i wilkołaka - powiedziała Elena, trochę ogarniałam o co w tym chodzi - No Bonnie jest czarownicą, a my jesteśmy wampirami - popatrzałam na wszystkich mieli poważne miny.
- Wszyscy? Całe miasto?
- Nie, tylko nie którzy - mówił Stefan - są dobre jak i złe wampiry, my należymy do tej pierwszej grupy.
- No większość z nas - powiedziała Bonnie spoglądając na Damona i Ezno, poczułam, że chce mi się śmiać, gdy tylko spojrzałam na ich wściekłe miny.
- Mów za siebie ,,Sabrina'' - powiedział Damon.
- Dobrze opowiem wam o sobie, ale może nie tutaj.
- Możemy porozmawiać u mnie w domu - uśmiechnął się do mnie ciepło Stefan.
- Właśnie i tak szczęście, że nikt nie widział co tu się działo - mówiła Caro, gdy szliśmy.
- Oj barbie coś się za dużo martwisz, jak by co skręcimy kark i tyle - mówił dość sucho Damon. Jak można być tak nieczułym, spojrzałam na niego i dopiero zauważyłam, że idziemy obok siebie. Przyglądałam się jego twarzy, wyglądał bardzo pociągająco tylko niestety serce ma lodowate. W tym momencie spojrzał na mnie kątem oka. Odwróciłam szybko wzrok, z ukosa na niego zerknęłam, jego kąciki warg były lekko uniesione w górę. Z rozmyślań o nowo poznanym wampirze wyciągnął mnie głos Tylera.
- Hej księżniczko - po chwili znalazł się obok mnie - więc dobrze zgadłem mówiąc księżniczko za pierwszym razem.
- Nom, tak masz przeczucie. - uśmiechaliśmy się.
- Will jest starszy czy ty będziesz rządzić? - pytał, czułam, że wszyscy się nam przysłuchują - Mam starszą siostrę Emme, ona mieszka właśnie w świecie takim jak ten. Will jest też starszy i tak, to on będzie rządzić, ja jestem najmłodsza.
- Will też ma moce?
- Nie, tylko ja i Emma mamy ten dar, nawet nasi rodzice tego nie mieli - doszliśmy w końcu do domu Stefana. Był tak samo duży co dom Tylera, coś mi się wydaje, że oni wszyscy są tu bogaci, weszliśmy do salonu. Każdy zajął wygodne miejsce, czułam się jakby miała opowiadać bajkę, a nie własne życie.
- Znacie historie Królewny Śnieżki? - spytałam
- Jasne, to moja ulubiona bajka - mówiła Caro na co się uśmiechnęłam.
- Prawdziwa historia Śnieżki jest bardzo inna od tej którą znacie i wcale się nie skończyła. Dalej się toczy. - widziałam, że patrzyli na mnie jak na wariatkę - Jestem córką Śnieżki, pochodzę ze świata bajek, znam każdą osobę, którą tutaj uważacie za bajkę. Czerwony kapturek, piękna i bestia, mała syrenka, śpiąca królewna, Piotruś pan - Enzo prychnął.
- A ty, to niby kto ? - spytał Damon intensywnie się wpatrując we mnie.
- Alice w krainie czarów - mówiłam z powagą - tak wiem, że pewnie nie wierzycie i wcale się nie dziwię, ja ledwo ogarniałam kiedyś wasz świat, gdyby nie Emma to bym w ogóle sobie nie radziła.
- Jak twoja siostra się przeniosła? - spytała Bonnie.
- To dłuższa historia, przez klątwę rodzice magią ją przenieśli by ją chronić.
- To czemu teraz nie mogą tak samo się przenieść i wam pomóc ? - pytała z kolei Elena.
- Tamta magia była wyjątkowa, ze specjalnego drzewa.
- Coś wiemy o specjalnych drzewach - mruknął Damon, który cały czas świdrował mnie wzrokiem.
- Możemy też podróżować przez magiczną fasolkę, ale już żadnej raczej nie ma u nas. Trzeba by było długo szukać nowej.
- A w jaki sposób, wy się tutaj znaleźliście ? - pytał Stefan - ta cała...
- Sharon - pomogłam mu.
- Tak, właśnie Sharon mówiła, że to twoja wina.
- Mówiąc krótko - przeczesałam ręką włosy - broniłam się, moja magia zmieszała się z magią Sharon i tak się przenieśliśmy, ona tego raczej nie planowała. Wolała nas zabić.
- Ona też jest z jakieś bajki ? - pytał Enzo bawiąc się scyzorykiem.
- Królowa śniegu, ma potężne moce zamrażania.
- Dlaczego się na was uwzięła? Miała to być zemsta, za co?
- Mój ojciec się z nią spotykał jakby, ona coś sobie ubzdurała. Musze odszukać brata, nawet nie wiem czy trafił tu gdzie ja, czy zupełnie gdzie indziej.
- Znajdziemy go księżniczko - uśmiechnął się Tyler, czułam że mam w nim oparcie i mam nadzieje, że będzie naprawdę dobrym przyjacielem, wiem to, czuje.


                         Nowy Orlean


Kilian razem z Kolem  dotarli na miejsce spotkania z wiedźmą, weszli do starego budynku.
- Nie dobrze - mruknął Kol w progu budynku.
- O co chodzi?
- Wygląda, że ktoś się dowiedział co ta wiedźma wyprawia. - mówił Kol idąc w kierunku ciała, jak się okazało - Marcel musiał się jakoś dowiedzieć - Hook nie mógł znieść widoku trupa, a tym bardziej zdechłego smrodu.
- Wynośmy się stąd, to jak teraz mam odnaleźć Alice? - pytał gdy wychodzili.
- Musimy wyjechać stąd, tutaj żadna czarownica nie pomoże. Myślałem, że jakoś się uda, trudno. Znam taką dobrą wiedźmę w zachodniej Wirginii, ona może pomóc.
- Nie tak szybko. - powiedział czarnoskóry mężczyzna.

- Marcel, oprowadzam kolegę po tym mieście. - uśmiechał się niby uprzejmie Kol.
- Tak, wiem dokładnie co robicie, czarownice nie mają prawa rzucać czarów nie uzgadniając tego wcześniej ze mą, więc to jest wasz błąd.
- Właściwie Marcel, my już wyjeżdżamy, rób co chcesz - chcieli przejść, lecz ten zagrodził mu drogę.
- Jeśli myślisz, że tak was po prostu puszczę to się mylisz. Davina - odwrócili się w stronę w którą spojrzał Marcel, ujrzeli nastolatkę, a po chwili obaj stracili przytomność.



2 komentarze:

  1. Bardzo fajne opowiadanie ,pisz tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, miło mi ,że się komuś podoba.To motywuje do dalszego pisania : )

      Usuń