piątek, 9 stycznia 2015
Rozdział 6 part 2
Alice
Podjęłam szybko decyzje, ruszyłam za Damonem. Weszłam do ich domu, poczułam z daleka zapach burbonu, który dochodził z salonu. Szłam za nim czując, że tam znajdę Damona. Pomału weszłam do salonu. Rozejrzałam się, ale nikogo nie widziałam.
- Co szukasz ? - usłyszałam nagle za sobą. Podskoczyłam i się odwróciłam się.
- Właściwie to ciebie. - powiedziałam uspokajając oddech.
- Znalazłaś i co? - był teraz jakiś chłodny i zdystansowany.
- Przyjmuje twoje przeprosiny. - uśmiechnął się dziwnie.
- A już myślałem, że będziesz jak typowa księżniczka fochać się wiecznie. To dziękuje bardzo, mogę pomóc w czymś jeszcze Wasza Wysokość? - powiedział z ironią co mnie wkurzyło.
- Nie. - odpowiedziałam krótko.
- A szkoda, już myślałem, że może zaproponujesz skosztowanie twojej krwi. - mówił zbliżając się.
- Jesteś chory, przepraszasz, a teraz robisz dokładnie to samo co wtedy.
- Bo taki jestem. - wyszczerzył kły. W wampirzym tempie znalazł się obok mnie, moje serce zaczęło bić dwa razy szybciej. Czułam jak znika ze mnie magia. Myślałam, że mnie znowu ugryzie, gdy nagle jego twarz znowu się zmieniła - Żartowałem, nie będę z ciebie pić. Po co miałbym to robić ? - nie odpowiedziałam, mój wzrok mówił sam za siebie.
- Wiesz, bardzo głupi żart. - powiedziałam jednym tchem po chwili.
- Przepraszam.- patrzałam w jego błękitne oczy. Czułam jakieś dziwne przyciąganie, ale mimo to mu nie ufam.
- Mówiłeś, że rzadko przepraszasz, a mnie to już mówisz drugi raz - uśmiechnął się lekko.
- Skoro mówię już drugi raz, to nie licz, że się to powtórzy.
- Ok, przyjmuje przeprosiny. Tylko ty. - przybliżyłam się bardziej - nie licz, że będziemy teraz przyjaciółmi, dalej ci nie ufam.
- Dobrze, ja też ci nie ufam. - pokręciłam tylko głową i wróciłam do ogrodu. Czułam cały czas, że za mną podąża Damon. Gdy weszliśmy do ogrodu chciałam pójść do dziewczyn, ale nagle poczułam jak ktoś złapał mnie za ramie. Podniosłam powoli wzrok i napotkałam uśmiechniętego Damona.
- Wiem, że mi nie ufasz, ale chyba możemy znowu zatańczyć. - mój oddech lekko przyspieszył. Nie wiem dlaczego tak reaguje, gdy on jest obok mnie, wywołuje u mnie dość skrajne emocje, przez złość po przyjemne przyciąganie.
- Zgoda. - odpowiedziałam krótko i dałam się prowadzić. Poczułam jego dłoń na plecach, a drugą złapał mnie za rękę. Zaczęliśmy wirować w rytm muzyki. Nie mogłam oderwać wzorku od jego błękitnych oczu, w miejscu, gdzie trzymał rękę czułam przeszywające dreszcze. Nie rozumiem tego co się ze mną dzieje. Damon wpatrywał się we mnie dość intensywnie, hipnotyzując wzrokiem. Po kilku minutach tańca muzyka dobiegła końca. Odsunęłam się do niego z lekkim uśmiechem.
Will
Widziałem jak Alice tańczy z Damonem, była jak zahipnotyzowana. Chyba Hook ma konkurenta, pomyślałem i się uśmiechnąłem. Ciekawe kogo by wybrała, po kilku minutach każdy miał dość tańców, więc wszyscy się zgodzili, żeby coś zjeść. Usiadłem obok Alice.
- Który lepszy ? - szepnąłem jej do ucha dość cicho, aż drgnęła.
- O czym ty mówisz ? - spytała rozkojarzona.
- O tym o kim ty myślisz ? - widziałem, że ją zaskoczyłem.
- Myślę o Sharon. - spojrzała na płonący ogień.
- Nie próbuj mnie oszukać , doskonale wiem co tam masz w głowie. - mówiłem lekko się śmiejąc. Rozejrzałem się po reszcie, wszyscy się śmiali i rozmawiali. Zauważyłem Damona, który wpatruje się w Alice, no teraz mam pewność, że to obustronne zainteresowanie.
- Co mamy z nią zrobić? Nie możemy czekać bezczynnie, aż moja magia wróci. - mówiła wciąż patrząc w ogień - A poddani? Oni też są ważni. Will miałeś objąć rządy.
- Spokojnie siostra.Wiem, że się martwisz tym wszystkim, ale damy radę, zobaczysz. - uśmiechnąłem się krzepiąco - Może pójdziemy do domu i odpoczniemy. - kiwnęła głową.
- Możecie spać tutaj. - odezwał się Damon i nastała cisza, wszyscy spojrzeli na niego - Mamy dość miejsca, prawda Stefan?
- Tak, oczywiście. - powiedział w lekkim szoku Stefan.Wiem dlaczego to zaproponował, ze względu na Alice.
- Dzięki, ale nie będę czuć się bezpiecznie w domu z żarłocznym wampirem. Bez obrazy. - powiedziała Alice patrząc na Damona.
- Oczywiście rozumiem to, ale w domu będzie też Stefan, więc z mojej strony wam nic nie grozi.
- Alice proszę - spojrzała na mnie - zostańmy, jestem naprawdę zmęczony. - jej wzrok przeskakiwał między mną a Damonem.
- Dobra zgoda, to gdzie możemy spać ? - spytała Stefana, ale ten nawet nie zdążył odpowiedzieć, gdyż Damon znalazł się przed nami.
- Ja was zaprowadzę. Umiem zająć się przecież gośćmi. - spojrzałem na Alice, która tylko przekręciła oczami i zaczęliśmy iść za prowadzącym nas Damonem. Pokoje mieliśmy obok siebie, wszedłem do swojego pokoju zostawiając ich za sobą. Pokoje tak jak cały dom był urządzony w imponującym stylu. Bogate zdobienia żłobiły wszystkie meble w pomieszczeniu, czułem się trochę jak w domu. Szczerze tęskniłem, ale wiem, że damy radę z Sharon i wrócimy do naszego świata. Zamiast tego cieszyłem się tym wszystkim co możemy przeżyć.
Alice
Zostałam sam na sam z tym dupkiem. Spojrzałam na niego nie chętnie. Wciąż się mi przyglądał, wzrokiem jakbym miała zaraz zniknąć jak jakiś sen.
- Dobra, a gdzie mój pokój? - wciąż na mnie patrzył, ale nie odpowiadał - Damon? - uśmiechnął się i złapał mnie za rękę. Szliśmy tak przez cały korytarz, idąc tak spoglądałam na mijane obrazy na ścianach.
- Tutaj. - powiedział, gdy staliśmy przy pięknie zdobionych drzwiach. Otworzyłam je i weszłam do środka.
Pokój był naprawdę piękny i w dodatku w moim stylu. Na ścianie wisiała wielka mapa świata, powolnym krokiem podeszłam do niej.
- W moim świecie opłynęłam i zwiedziłam prawie cały świat. - mruknęłam przyglądając się każdej wysepce, każdemu morzu i oceanom.
- U nas nie ma za wiele atrakcji, ale jeśli będziesz chciała zwiedzać to mów. Chętnie ci potowarzyszę. - obróciłam się i dopiero zauważyłam, że stoi tuż za mną.
- Ty chciałbyś ze mną? - zbliżył się jeszcze bardziej tak, że czułam na sobie jego oddech.
- Tak. - z niewiadomych przyczyn, ta odpowiedź sprawiła mi wielką radość.
- Pewnie dużo zwiedziłeś. Ile tak w ogóle masz lat? - wciąż patrzeliśmy sobie w oczy, bez przerwy.
- W tym roku równe 176 lat - szczęka mi opadła. Ma tyle lat, a wygląda...no...doskonale. Nagle jego twarz się zbliżyła jeszcze bardziej, nie mogłam wykonać ruchu .W jego oczach dosłownie tonęłam. Mój oddech z każdą chwilą przyspieszał, milimetry dzieliły nas od pocałunku. Przymknęłam oczy i poczułam delikatne muśnięcie jak spadające piórko. Czekałam na znacznie więcej, gdy nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam oczy, rozejrzałam się, ale po Damonie nie było ani śladu. Okno było otwarte, a zasłona latała w rytm wiejącego wiatru. Usłyszałam ponowne stukanie do drzwi, gdy je otworzyłam zobaczyłam Stefana.
- Stało się coś? -spytałam.
- Nie nic, chciałem tylko się upewnić, że oboje dotarliście do pokoi. Nie bardzo wierze w czyste intencje Damona, mimo że to mój brat.
- Rozumiem. - to teraz wiem, że to dzięki niemu chwila z Damonem się szybko skończyła, dzięki Stefan, pomyślałam. - Dziękuje, że się martwisz.
- Jakbyś czegoś potrzebowała to daj znać. - kiwnęłam głową i zaraz potem zniknął. Zamknęłam drzwi, obróciłam się na pięcie i wzdychając rzuciłam się na łóżko. Naprawdę oszalałam, że po tym wszystkim dałabym się mu pocałować. Chyba bardzo byłam zmęczona, bo dość szybko zasnęłam.
Damon
Szlag mnie trafi ze Stefanem, naprawdę go kiedyś zabije. Nie ma kiedy mi psuć planów, po paru chwilach wróciłem do jej pokoju jednak zauważyłem jak już spała. Po cichu podszedłem do łóżka. Starając się jej nie zbudzić położyłem się obok niej. Jest taka piękna, przemknęło mi przez myśl, dłonią pogłaskałem jej policzek. Po paru sekundach przekręciła się tak, że wtuliła się we mnie, całkiem przyjemne uczucie. Nie chciałem się stąd ruszać. Po chwili zasnąłem tak przytulony do niej.
Hook
Obudziłem się z bolącą głową, podniosłem się z ziemi i rozejrzałem. Cały czas szumiało mi w głowie, dostrzegłem obok siebie leżącego mężczyznę, który zaczął się budzić. Gdy usiadł spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. Pokręciłem tylko głową.
- Ktoś musiał wyczyścić pamięć, bo nic nie pamiętam. - mówił rozglądając się - Znamy się?
- Nie, ja też nic nie pamiętam, od czasu jak się dostałem do tego świata.
- Świata? - patrzył na mnie dziwnie - Znam kogoś kto nam może pomóc. Musimy jechać do Denver.
- Mi to nic nie mówi, a nie mam innych opcji, więc muszę się zgodzić na twoją pomoc. - pamiętam jedynie, że chce odnaleźć Alice. Tylko na tym mi zależy, na niej. Spojrzałem w błękitne niebo, po czym zabraliśmy się do jakiegoś, jak to ten gość nazywa, do samochodu. Jechaliśmy tak drogą i rozmawialiśmy, w sumie to trochę za dużo powiedziane, bąkaliśmy jakieś słowa, ale każdy z nas był zatopiony w swoich myślach.
Po paru godzinach takiej jazdy dotarliśmy w końcu do celu. Kol wysiadł mocno trzaskając drzwiami. Ruszyłem za nim. Staliśmy obok domku, który znajdował się na uboczu miasta przy lesie.
- Gill ! Gill ! - krzyczał Kol, nie podchodząc bliżej domu. Po paru chwilach drzwi się otworzyły i wyjrzała z nich piękna ciemno włosa dziewczyna.
- Kol jaka niespodzianka - nie mówiła dość miłym głosem, co mnie zaczęło niepokoić - Czego chcesz? - spojrzała w przelocie na mnie.
- Pomocy. Wiem, że nie mamy dobrych stosunków miedzy sobą, ale może mogłabyś pomoc nam odzyskać pamięć .Czuje, że nie pożałujesz tego.
- I mam tak po prostu pomoc? Chce czegoś w zamian.
- Dobrze, co takiego ? - przyglądała mu się uważnie.
- Paktu krwi z twoja rodziną.
- Co takiego? - spytałem cicho.
- Chce, żeby moja rodzina już nigdy więcej nie przekroczyła granicy tego miasta i też ochronić w ten sposób inne czarownice swojego rodu. - wyjaśnił mi Kol - Zgoda, będę reprezentował swoja rodzinę.
- Zapraszam do środka. - Gill się uśmiechnęła.
Alice
Wstałam wcześniej niż zwykle, widziałam jak przez zasłony do pokoju przedostaje się słońce. Leniwym krokiem tuż po odświeżeniu się w łazience ruszyłam na dół schodami. Coraz wyraźniej słyszałam głosy dobrzmiewające z kuchni, więc tam się skierowałam. Gdy weszłam zobaczyłam tam Stefana i Willa siedzących przy stole jedzących śniadanie. Uśmiechnęłam się do nich i gdy już chciałam coś powiedzieć usłyszałam głos Damona z oddali, który się zbliżał.
- Już myślałem, że trzeba będzie wysłać specjalne zaproszenie dla waszej wysokości. - zaczyna mnie wkurzać z samego rana.
- Akurat ja nigdy nie byłam obsługiwana przez służbę, a jestem księżniczką.Ty nie jesteś księciem, a z tego co mi wiadomo służba spełniała wszystkie twoje zachcianki. - Damon wyraźnie wkurzony spojrzał na Stefana, dzięki któremu wiem o tym.
- Stefan lista, żeby się ciebie pozbyć stale się powiększa. - powiedział patrząc wprost na brata, ten jednak go zignorował. Jeden zero dla mnie, pomyślałam. - To może się skusisz na coś z naszej kuchni? -zauważyłam jabłka leżące w koszyku, złapałam jedno.
- To mi wystarczy - powiedziałam słodko się uśmiechając, a potem udając, że wymiotuje i usiadłam obok Willa.
- Musicie stale sobie dogryzać? - spytał mój brat, jednak żadne z nas nie odpowiedziało - Dobra to chyba oznacza, że tak.
- Ja muszę się zbierać - mówił Stefan wstając - zobaczymy się popołudniu.
- Prawie zapomniałbym mój braciszek jest tak tępy, że chodzi dalej do szkoły. - słychać było w głosie Damona drwinę.
- Naprawdę? - spytałam
- Tak, lubię tam być.
- Mimo, że wszystko już wiesz? - ten tylko pokiwał głową i znikł. Zostaliśmy sami z tym przygłupem, gdy na niego spojrzałam, uśmiechnął się niewinnie.
- To co teraz robimy ? - spytał machając brwiami, nie zdążyliśmy nic powiedzieć, gdy nagle wszedł do kuchni Enzo - O wybacz stary, ale nie mam czasu na jakieś polowanie.
- Ja nie dlatego. - szybko uciął mu Enzo i spojrzał na mnie - Masz ochotę się przejść?
- Jasne, byle dalej stąd. - odpowiedziałam z uśmiechem, wstałam i złapałam go za rękę i szybko wyszliśmy zostawiając za sobą mojego brata i tego dupka.
Will
Zostałem sam na sam z Damonem, którego twarz wyrażała lekki smutek. Był zapatrzony w drzwi za którymi zniknęła moja siostra.
- Damon? - spojrzał na mnie leniwie - Nie spiesz się i jeśli naprawdę chcesz się dogadać z moją siostrą to spróbuj ją zrozumieć. Otwórz się przed nią, a na pewno wasze stosunki się polepszą. - uśmiechnął się lekko.
- Tylko, że ja mam swój charakter, z resztą ona tak samo. Nie będzie łatwo się dogadać.
- Jak nie spróbujesz, to się nie dowiesz.
- Wiesz co młody, lubię cię. Możemy też się przejść, nie będziemy w domu siedzieć.
- No i może całkiem przypadkiem trafimy na moją siostrę - uśmiechnięci wyszliśmy z domu.
Był piękny słoneczny dzień, idąc mijaliśmy ludzi. Dzieci bawiły się w najlepsze, wszyscy byli dość zajęci swoimi sprawami. Nawet niewiedzą, że żyją wśród wampirów no i wilkołaków. Pewnie ciężko jest ukrywać te wszystkie nadprzyrodzone rzeczy. Dobrze, że u nas w domu tak nie ma.
- Jak tam jest w waszym świecie? - wyrwał mnie głos Damona z rozmyślań.
- Podobnie jak u was było w... chyba średniowiecze. Magia jest dosłownie wszędzie, nikt nie musi się ukrywać, nie to co tutaj. Życie u nas po prostu płynie, jako następca tronu mam sporo obowiązków i mi to pasuje, za to Alice, nie lubi ograniczania, kocha być wolna i niezależna... - przystanąłem nasłuchując. Damon zrobił to samo.
- Co się dzieje? - spytał po paru sekundach ciszy, znowu to usłyszałem spojrzałem w stronę lasu.
- Mytisy - Damon spojrzał w tamtą stronę zauważając je.
- Co to jest?
- To wielkie kruki, mają jad w swoich dziobach. Potrafią zabić w kilka godzin, odtrutkę można zrobić tylko ze składników z zaczarowanego lasu.- spojrzałem na niego - chyba, że w waszym świecie też da radę, ale wątpię.
- Skierowały się do lasu. Enzo prawdopodobnie zaprowadził Alice do wodospadu.
- A gdzie on jest? - bałem się usłyszeć odpowiedź.
- Tam. - wskazał miejsce lotu ptaków.
- Musimy szybko się tam dostać - tylko zdążyłem to powiedzieć i obaj szybko rzuciliśmy się w pogoń za ptakami.
Alice
Chodziłam z Enzo od dobrych kilkunastu minut. Jest dobrym kompanem do rozmów, lekko wkurzającym, ale przyjemnie się spędza czas. Podczas tej wycieczki rzucaliśmy się różnymi patykami i owocami spotykanymi po drodze.
-Wiesz co, skaczecie sobie do gardeł z Damonem - spojrzałam z ukosa na swojego towarzysza - Nigdy nie widziałem, żeby był na kogoś taki cięty, a to chyba znak, że cię lubi.
- Chyba raczej nie znosi. - prychnęłam.
- Kto się czubi ten się lubi, pamiętaj o tym.
- Ciiii - szepnęłam.
- Nie będę cicho, dopóki nie wysłuchasz.
- Nie o to chodzi. Słyszysz? - oboje nasłuchiwaliśmy. Powoli odwróciłam się w kierunku skąd dobiegały znany mi odgłosy.
- Co to takiego? - spytał dostrzegając kruki.
- O nie...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz