piątek, 6 marca 2015

Rozdział 10

           
                                           


                        Nibylandia

     Dziewczyny nie mogły wytrzymać, każda z nich chciała już wracać do domu. Snow chodziła wokół patrząc jak Regina i Rumpel rzucają czar na jej łuk.
- Macie pewność, że to zadziała ?  - spojrzeli na nią oboje potem na siebie.
- Zadziała jeśli nie spudłujesz - dogryzła jej z uśmiechem Regina.
- Mogę na tobie spróbować ? - odpłaciła się jej tym samym Snow.
- Drogie panie lepiej przestańcie i się skupcie - zganił je Rumpel.
   Snow złapała łuk i skinęła głową, spojrzeli po sobie gotowi do walki. Po kilku chwilach byli już przed jaskinią. Snow ustawiła się w oddali mierząc i czekając, natomiast Regina i Bell stały nieco dalej od niej.
    David i Rumpel ruszyli w kierunku jaskini, obaj w pełni przygotowani. Z każdym krokiem ich ciała bardziej się naprężały a wokół nich była cisza , słychać było tylko szmer piasku pod butami.Wolnym krokiem weszli do jaskini uważnie się rozglądając, przystanęli na chwile słysząc szmer przed nimi, lecz szybko zrobiło się cicho, za cicho, nawet nie było słychać fal morza, które wpływało do jaskini .
    Rumpel wysunął się do przodu, rozglądając się na wszystkie strony. David szedł za nim wolnym krokiem, nagle coś mignęło z boku, już był gotowy użyć miecza, lecz nic nie zobaczył.
Szli jeszcze głębiej w jaskinie, jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki miecz Davida wystrzelił w powietrze wprost do wody obok. Rumpel zaczął rzucać zaklęcie lecz uniemożliwiła mu to nieznana siła. Nagle z wyłoniła się postać, kobieta  z brązowymi długimi włosami patrzała na nich groźnie. A potem głośno zawyła ogłuszając ich.



                     Mistic Falls - dom Salvatore

   Wszyscy patrzeli wyczekująco na Tylera, który spojrzał po wszystkich. Czuli  napięcie, w każdej części ciała. Z każdą chwilą oddechy przyspieszały minimalnie.
- Tyler, no mów ! - krzyknęła Caro szturchając chłopaka.
- Ciało Alice jest wciąż ciepłe, to znaczy nie jest takie jak u osoby umarłej - dodał gdy inni patrzeli niezrozumiale.
- Zaraz, przecież to oznacza... - Elena wstała patrząc na innych - czy to znaczy, że ona...
- Alice żyje - odpowiedział Will dalej w to nie wierząc - ona wciąż żyje.
- Ale jak to jest możliwe ? - Bonnie spojrzała  na na każdego szukając sensownego wyjaśnienia  - Nie było pulsu, żadnych oznak życia.


Damon wciąż siedział patrząc w jednym punkcie, starając się zrozumieć co się właśnie dzieje. Przed chwilą jeszcze ją opłakiwali a teraz jest nadzieja, że jednak ją odzyskają. Tą małą niepozornie milutką osóbkę.
- To może ją stamtąd zabierzmy - odezwał się  Enzo wstając - zahipnotyzujemy tych z zakładu.
Potarł rękami o biodra, patrząc wyczekująco na resztę. W końcu Stefan skinął głową i złapał kluczyki od auta.
- Nie zapomnijcie, żeby wymazać pamięć dla pastora - dodała Elena gdy ci już wychodzili.
Will dalej nie mógł się ocknąć, nie docierał do niego fakt, że jego siostrzyczka może żyć. Bał się dopuścić do siebie tą myśl, bał się, że to się okaże złudną nadzieją.
Elena i dziewczyny poszły na górę przygotować pokój, zostawiając samego Willa Damona i Hooka. We trojkę mieli najwięcej obaw i nadziei związanych z powrotem Alice.


                           Nibylandia - plaża

    Snow naprężała łuk, będąc gotową do wystrzału, czuła napięcie całego ciała.  Regina spojrzała na nią z ukosa.
- Coś za długo to trwa - mruknęła i nagle usłyszały donośne wycie, które huczało i pulsowało w głowie.
- Pójdę przodem - krzyknęła dla Snow, ta jedynie musiała się domyśleć co chce zrobić, przez ten hałas nie słyszała niczego. Regina zrobiła parę kroków, lecz nagle się zatrzymała widząc biegnących w ich stronę Davida i Rumpla a za nimi strzelały pioruny, które wydobywały się z  jaskini.
   Było coraz głośniej, opary się kłębiły zalewając plaże. Regina szybko się cofnęła, po kilku chwilach , obok nich stanęli mężczyźni. Kłęby pary zdawały się nie mieć końca, nagle pośród nich zauważyli cień a potem wyłaniająca się postać. Para opadła i zniknęła ukazując  kobietę, która uśmiechała się złowieszczo.



                      Chatka nieznane miejsce - dzień wcześniej

   Pewna blondynka krzątała się po kuchni przygotowując wodę na herbatę i coś do jedzenia. Złapała nóż w rękę i zaczęła kroić owoce zebrane z pobliskiego ogrodu. Cicho nuciła pod nosem melodie , po kilku chwilach wszystkie pokrojone owoce wrzuciła do miski i skropiła je miodem. Zaparzyła herbatę uważając by się nie poparzyć. Gdy skończyła przygotowania do śniadania, postawiła herbatę i miskę z owocami na tacy. Zatrzymała się słysząc jakiś dźwięk dobiegający  z pokoju, ruszyła tam zabierając ze sobą tacę.
- Wreszcie się obudziłaś - rzekła widząc budzącą się kobietę, postawiła tace na stoliku obok i wyciągnęła dłoń - Jestem Elsa, a ty ?
- Ja... - złapała głęboki oddech i uścisnęła dłoń - jestem Alice. Zaraz to ty byłaś z moim bratem na balu.
Alice usiadła szybko, lecz poczuła zawroty głowy, zanim upadła na poduszki, Elsa pomogła jej usiąść wygodnie.
- Pomału , nie masz jeszcze tyle siły. Wybacz, nie bardzo pamiętam, chodzi ci o Willa ? - kiwnęła głową potwierdzając, Elsa usiadła obok  - Nie pamiętam dużo z balu, rozmawiałam z Willem, czekałam na niego, a potem pustka i znalazłam się tutaj.
- No właśnie - Alice zmarszczyła brwi - gdzie my jesteśmy co to za miejsce ?
Elsa wzdychnęła głęboko wstając, zerknęła przez okno i odwróciła się twarzą do swojej towarzyszki.
- Nie jestem pewna gdzie, jak tylko tu dotarłam próbowałam stąd uciec znaleźć kogoś, lecz nikogo nie ma innego tutaj. Idąc natknęłam się na jakby pole siłowe, ale nie podchodziłam bliżej, pioruny strzelały i wiatr się zerwał.
- To możemy iść teraz, pogoda jest idealna - chciała już wstać, ale została powstrzymana przez Else.
- Najpierw coś zjedz, proszę zjedz i pójdziemy tam - patrzyła na nią wyczekująco.
Alice nie chciała jej się słuchać, ale gdy spojrzała w jej oczy, które emanowały troską kiwnęła głową i zabrała się za jedzenie.

         
                     Nibylandia

   Brązowo włosa kobieta patrzyła po kolei na każdego. Snow ukryta za skałkami chyba była niezauważona, wciąż  gotowa do walki.
- Wiem po co przyszliście - odpowiedziała donośnym głosem - ale nie dostaniecie tego.
- Czy to jest właśnie ta syrena ? Ona ma nogi - szepnęła nie dowierzając Bell, na co kobieta się roześmiała  groźnym śmiechem.
- Tak to ja jestem, to mojego serca chcecie, ale nic z tego, zginiecie.
Machnęła rekami i wystrzeliły płomienie zmierzające w ich kierunku, ledwo udało im się schować.
- Teraz rozumiem znaczenie piekielna syrena - szepnęła Bell kucając obok Rumpla.
Snow wymierzyła w nią, gdy ta była zajęta jej przyjaciółmi i wystrzeliła strzałę celując prosto w jej głowę. Syrena jednak odwróciła się z niesamowitą szybkością a strzała zatrzymała się tuż przed jej oczami, po chwili zmieniając kierunek. Snow z ledwością się uchyliła przed strzałą, która musnęła jej włosy.
- Mówiłam, nie dacie mi rady - powiedziała z uśmiechem syrena.
W tym momencie Regina i Rumpel rzucili zaklęcie, które wyrzuciło w powietrze syrenę, wstała wypluwając piasek z ust. Snow po raz kolejny mierzyła z łuku jednak piasek rozwiewany przez wiatr jej przeszkadzał. Regina złapała rękę Rumpla i wymawiali kolejne zaklęcie.
- Koniec zabawy - mruknęła pod nosem spoglądając na nich , a po chwili wstała wydobywając z siebie głośne wycie, które zagłuszyło każdego.
   Snow wypuściła łuk na ziemie, zakryli sobie uszy lecz i tak to niewiele pomogło. Hałas był nie do zniesienia, z każdą chwilą brakowało im sił, opadli na kolana nie mogąc zrobić żadnego ruchu. Wycie nie miało końca, czuli jak w środku zżera ich ogień, tracili poczucie bycia, coraz bardziej stając się obojętnymi na to co będzie, aż stracili przytomność.
       
                       Nieznane miejsce - łąka ( dzień wcześniej )

   Szły tak wzdłuż ścieżki  po środku pustki, otaczała ich wielka łąka , która zdawała się nie mieć końca. Ptaki latały i śpiewały wesołe melodie, jeden z nich latając zatrzymał się przed Alice, patrzyła na niego przez chwile z uśmiechem, odfrunął a ona ruszyła dalej za Elsą.
- Nie pamiętasz mnie w ogóle ? - spytała swojej przewodniczki, która spojrzała na nią skupiając myśli.
- Nie, to znaczy wiem, że jesteś księżniczką, ale osobiście się nie poznałyśmy. A co z Willem ? - spytała z rumieńcem na twarzy co nie uszło uwadze Alice.
- Ma się raczej dobrze, żyje, to ja umarłam nie on, więc...- wzruszyła ramionami
- Ale na pewno za tobą tęskni - uśmiechnęły się obie.
- Za tobą też - wspinały się pod górę z lekkim trudem - ciągle o tobie wspomina, bardzo cię polubił.
- Myślałam, że dawno zapomniał - miała coraz większy uśmiech - cieszę się, że tu jesteś, może jakoś się wydostaniemy stąd.
- Na pewno tak będzie, nie mam zamiaru być czyjąś niewolnicą i gnić tu jak w jakieś klatce.
Czuła, że się zbiera w niej złość na całą tą sytuację na Sharon , czy tak wygląda niebo, czy właśnie umarły bez możliwości powrotu. Pokręciła głową, nie chciała w to wierzyć, nie mogła się poddać, nie tym razem.

Po kilku minutach weszły na wzgórze, osłupiały widząc przed sobą wielkie niebieskie pole siłowe. Musiały zejść w dół po zboczu, gdy tam dotarły Alice rzuciła spinką w kierunku tego pola. Nic się nie stało, spinka odbiła się lekko i upadła na ziemie. Podeszła bliżej niego, wyciągnęła dłoń i dotknęła nią powierzchni. Było śliskie i twarde, mieniło się w słońcu.
- Tam coś jest - mówiła pocierając bardziej, Elsa poszła w ślady swojej towarzyszki.
- Nie możliwe - szepnęła Elsa - to przecież nie możliwe. Jak ? Czy to ...
- Will - westchnęła Alice - tylko dlaczego on jest taki duży ?  - pokręciła głową, nie wiedząc co się dzieje.
Oparła rękami o pole i skupiła całą swoją uwagę na Willu, skupiła się tak jak uczył ją mistrz magii z Krainy Czarów. Starała się usłyszeć jego głos, tak bardzo pragnęła tego, czuła, że pomału opada z sił. Elsa chciała ją zabrać od pola.
- Nie - była tak skupiona i tak uparta, że aż warknęła na każdą chęć pomocy Elsy. Wie, że dziewczyna chce dobrze, ale w tej chwili nic nie mogło ją powstrzymać przed tym co robiła, choćby miała upaść. Przecież już nie żyje, więc uznała że nie ma nic do stracenia.
Po paru chwilach takiego skupienia, usłyszała głosy, jej brata, aż się uśmiechnęła i głos Sharon dobiegający jakby za nią albo nad nią.
Czuła w jakim stanie jest jej brat, czuła jego wściekłość, pierwszy raz widzi , czuje , go w takim stanie . Widziała jak atakuje, tak jakby prosto na nią , przez chwile się przeraziła jednak miecz nie trafił w nią tylko obok niej. O co w tym chodzi ? Widziała kolejną próbę ataku Willa, jednak i ta skończyła się jak poprzednia. Nie chciała by mu coś się stało, bała się z każdą chwilą o niego, wpadł w furie jakiej jeszcze nie widziała.
- Will, proszę przestań, przestań walczyć. Nie rób tego ! Opamiętaj się ! - krzyczała, miała łzy w oczach, przy kolejnym ataku Will zawahał się i spojrzał w jej kierunku, tracąc przy tym całą emanującą z siebie złość. Uśmiechnęła się widząc jak reszta jej przyjaciół podbiega do Willa, jednak już nie zobaczyła więcej, obraz zniknął we mgle.
- Co to było ? Gdzie my jesteśmy ? - Elsa wypowiedziała te dwa nurtujące je obie pytania.

                            Nibylandia 

   Obudzili się w wielkiej bańce po środku morza. Bell wstała jako pierwsza i dotknęła owej bańki , w jej ślady poszli pozostali.
- No pięknie, jesteśmy w dupie - podsumowała to Regina - ma ktoś jakiś cudowny pomysł, jak się stąd wydostać?
- Nie jestem pewna, czy chcemy tego - powiedziała Snow patrząc wprost przed siebie, gdy spojrzeli w tamtym kierunku dostrzegli pływające niedaleko trzy wielkie rekiny.
- Tego nam jeszcze brakowało , zostać obiadem - prychnęła Regina odchodząc na drugi koniec kuli.
- Powietrza nam raczej nie zabraknie - powiedział David, wciąż trzymając dłonią za rękojeść miecza.
- Magiczna kula - mówił Rumpel dotykając dłonią powierzchni kuli - ona chce byśmy sami się zabili przy próbie ucieczki.
- Ale jak my się stąd wydostaniemy ? Zanim wypłyniemy, to rekiny nas dorwą - Bell podeszła bliżej patrząc na wygłodniałe rekiny.
- Rozwalenie tej kuli nie wchodzi w grę - mruknęła Regina krzywiąc się na samą myśl o zostaniu pokarmem dla rekinów - możemy spróbować wypchnąć kule na powierzchnie, aż do brzegu, co o tym myślisz Rumpel ? Damy rade ?
- Zawsze możemy spróbować. - skinął głową i razem z Reginą dotknęli kuli po przeciwnych stronach skupiając tym samym całą swoją moc. Po kilku chwilach kula ruszyła z miejsca unosząc ich pomału w górę. Bell uśmiechnęła się widząc, że to przynosi oczekiwany skutek, bańka podnosiła się wyżej i wyżej mijając pływające obok jakieś ryby.
- Nie chce was pospieszać, ale właśnie zostaliśmy zauważeni - mówiła Snow zauważając płynącego w ich kierunku rekina, tylko Regina spojrzała w tamtą stronę i drugi z rekinów zaczął zmierzać w ich kierunku.
Wyciągnęła jedną dłoń i skupiła moc zarówno na bańce jak i na rekinach. Na parę sekund się zatrzymały, lecz zaraz znów ruszyły. Byli już tak blisko powierzchni, tak samo blisko były rekiny.
- Teraz w bok Regino, im bliżej brzegu tym dalej nie będą płynąć - mówił Rumpel zwiększając swoją moc po jego skroni spływały krople potu. Jeden z rekinów był bardzo blisko nich, zaczął otwierać wielką paszczę ukazując swoje ostre duże kły.
- Rumpel ! - krzyknęła Bell, gdy kły rekina już prawie dotykały bańki. Rumpel wytężył jeszcze bardziej siły, zaciskając zęby. Przyspieszyli lecz w tej chwili zęby rekina zacisnęły się na bańce, pomału  przebijając barierę, aż pękła wypuszczając ich do wody. Zaczerpnęli głęboki oddech, za sobą mieli dwa żarłoczne rekiny. Jeden z nich złapał płaszcz Reginy ciągnąc ją w dół, próbowała trafić zaklęciem w rekina lecz nie mogła. Rumpel odwrócił się i trafił w niego magią uwalniając tym samym Reginę.
Płynęli szybko w górę do brzegu, ledwo wytrzymując bez powietrza. Snow zaplątała się nogą w wodorosty, machała i szarpała się by się wydostać. Jednym ruchem miecza David przeciął je uwalniając ukochaną, ta lekko się uśmiechnęła lecz zaraz spoważniała widząc zmierzającego rekina, który był bardzo blisko nich.
Nagle czerwone światło błysnęło i trafiło prosto w żarłocznego rekina, unieszkodliwiając go, skinęli Reginie wdzięczni za pomoc. Wydostali się w ostatniej chwili na brzeg, zanim dogonił ich trzeci z krwiożerczych bestii. Wypluli wodę i zmęczeni położyli się na brzegu.
- Gdzie my do cholery jesteśmy ? ! - powiedziała  Regina siadając, dopiero teraz dostrzegli, że znajdują się w zupełnie innej części wyspy otoczeni skałami dookoła.

                           
                              Nieznane miejsce 

   Kolejnego dnia wybrały się znowu w miejsce gdzie znajduje się bariera. Alice usiadła przed nią, aż w końcu się położyła na łące patrząc w niebo, jej przyjaciółka zrobiła to samo. Złapały się za ręce i ścisnęły je, dodając sobie otuchy i nadziei.
- Wydarzyło się coś dziwnego zanim trafiłaś na bal ? - El zmarszczyła brwi, wciąż patrząc na płynące chmury po niebie.
- Jakaś kobieta, blondynka powiedziała, że nie muszę pracować u takiej jednej wrednej arystokratki, że zabierze mnie ze sobą, będę miała lepsze życie, tylko muszę pójść z nią na bal.
- To była pewnie Sharon - mruknęła zamyślając się - mama opowiadała mi, że miała kilka przedmiotów, które wszędzie ze sobą nosiła, miały jakąś moc czy coś. To był wielki pierścień z czerwonym brylantem, spinkę złotą z czarnymi paskami i naszyjnik z niebieskim amuletem.
- Nie miała nic z tych rzeczy, zaraz... miała ten naszyjnik , tak na pewno go miała , jak rozmawiałyśmy potarła go palcami, a wtedy jakoś słabo się czułam. Nie, to raczej nie ma ze sobą związku.
Alice szybko usiadła , patrząc na pole na przeciwko siebie, Elsa spojrzała na nią to na pole siadając.
- Chyba nie myślisz, że to ... że my... - nie mogła uwierzyć w to co chce powiedzieć jej towarzyszka.
- Tak Elso, znajdujemy się w tym wisiorku - obie przyglądały się migotającej w słońcu barierze.


                             Mistic Falls - dom Salvatore


    Siedzieli w salonie , jednak po chwili Will jako pierwszy wstał i  przeszedł się w stronę kominka. Oparł się dłonią o niego i westchnął patrząc na tańczące płomienie. Hook i Damon wymienili nie chętnie ze sobą spojrzenia. Od początku czuli do siebie nie chęć.
Po kilku chwilach usłyszeli otwierane drzwi, cała trójka spojrzała w tamtym kierunku. Pierwszy wszedł Enzo, a za nim Stefan niosący na rękach Alice. Will nie mógł się powstrzymać i pobiegł do nich, dotknął dłonią jej twarzy od której biło ciepło.

- Naprawdę żyjesz - szepnął wciąż patrząc  na nią, czując płynącą do serca ulgę.
- Zaniosę ją na górę do pokoju - powiedział Stefan patrząc na niego, ten tylko skinął głową, zanim wszedł na górę minął w przejściu Elenę, a potem Caroline i Bonnie.
Wszyscy zebrali się w  salonie, Bonnie wcześniej zabrała ze sobą księgę i teraz ją przeglądała. Każdy zastanawiał się o co tu chodzi, Willowi po głowie chodziło ciągle to uczucie, gdy walczył z Sharon.
- W księdze nic nie ma na ten temat - mruknęła zamykając ją.
- To jak mamy ją przywrócić do życia - Caro już nie miała pomysłu, marszczyła brwi w zamyśle.
- Jak walczyłem z Sharon - głos zabrał Will - czułem ją , czułem Alice jak każe mi się uspokoić. Nie wiem jak, ale coś ma wspólnego z medalionem na jej szyi.
Pokręcił głową patrząc na Bonn , która zdawała się być przez chwile nie obecna.
- Sharon mogła uwięzić dusze Alice w tym wisiorku - odparła w końcu - czułeś jej obecność wtedy, to musi być to.
- Tylko jak go zabierzemy ? - spytał Hook bawiąc się hakiem u reki - Z dnia na dzień robi się potężniejsza, a jedyna osoba, która mogła ją pokonać to Alice.
- Musimy spróbować zabrać jej naszyjnik, ona nie wie, że my wiemy i mamy formę zaskoczenia , mamy taką jedną szanse, wiec lepiej zróbmy to dobrze - powiedział Damon wstając.

- Damon ma racje - kiwnął głową Stefan - musimy to wykorzystać. Zbliża się noc, jutro dokładnie opracujemy plan, a teraz lepiej będzie jak odpoczniemy.
Skinęli głowami, Tyler zabrał Caroline i Bonnie do domu. Wszyscy myśleli o tym co się właśnie dzieje i jak mogą pomóc. Każdy udał się do siebie , a Hook poszedł do domu Kola , który zaproponował mu wcześniej nocleg. Will wszedł na górę i powoli otworzył drzwi do pokoju Alice. Wyglądała jakby spała, włosy miała lekko porozrzucane po poduszce. Położył się obok niej i przyglądał jej twarzy, lekko się uśmiechając.
- Wrócisz tutaj, obiecuje - ucałował ją w czoło - jesteś prawie z powrotem, musisz mi skopać tyłek za ten mój akt furii. Dziękuje, że mnie wtedy powstrzymałaś i wiem, że jesteś na mnie za to zła a ja i tak cię kocham cię siostrzyczko, wrócisz, na pewno wrócisz - wyszeptał wtulając się w nią.
Zasnął tak śniąc o powrocie do domu razem z Alice, uśmiechając się przez sen.


                        Nie znane miejsce  - ogród

     Siedziały obie w ogrodzie rozmyślając nad planem ucieczki. Słońce ogrzewało przyjemnie, a cień drzew  przyjemnie chłodził. Alice siedziała pod drzewem i dzióbała patykiem w ziemi, Elsa zaś zerkała na nią i bawiła się trawą , zrywając ją  i okręcając wokół palca.
- Masz jakiś pomysł ?  - spojrzała na rudowłosą z nadzieją.
- Możliwe , możesz użyć swojej magii ? - spojrzała na nią i westchnęła odkładając patyk na bok.
- Tak, ale niewiele. Nie jestem już tak potężna jak wcześniej - wzdychnęła i lekko machnęła dłonią i zamroziła malutki kawałek trawy.
- Możemy spróbować zamrozić część pola i ją zbić - wstała poprawiając sukienkę. Elsa poszła w jej ślady i już po kilkunastu minutach były na miejscu. Alice kiwnęła głową na swoją towarzyszkę by zaczęła zamrażać. Elsa przyłożyła rękę do pola i powoli jej moc zaczęła zamrażać wytwarzając kropelki i zamieniając je w szron, gdy tylko zamroziła sporą część odsunęła rękę i spojrzała na Alice, ta odsunęła się trochę i zamachnęła nogą próbując zbić pole. Jednak nic to nie dało, pokręciła głową, wyciągnęła ręce przed siebie skupiając się na tym by zniszczyć tą barierę. Czuła, że opada z sił, zwiększyła moc, aż się zachwiała i złapała powietrze.
- Alice wystarczy, nic to nie pomaga - ta jej jakby nie słuchała i dalej próbowała zniszczyć barierę - przestań, coś ci się stanie jesteś cała blada.
   Gdy tylko wypowiedziała ostanie słowa , to zaczęła lecieć krew z nosa jej przyjaciółki. Alice czuła płynącą krew, która skapnęła na usta, posmakowała jej i chwile potem czuła jak traci przytomność. Elsa zdążyła ją złapać nim opadła, otarła jej krew z twarzy, trzymając jej głowę na kolanach. Spojrzała za siebie na barierę, na której nie było ani śladu, żadnego zarysowania.




2 komentarze:

  1. Bardzo interesująca historia! :o :)
    Super piszesz :)
    Dużo weny!
    Pozdrawiam :*
    http://what-tomorrow-may-bring.blogspot.dk/

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuje :)
    A wena jak najbardziej potrzebna , zwłaszcza teraz , gdy choruje :(
    Pozdrowienia również i na pewno przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń